Po książkę Marco sięgnęłam z czystej ciekawości. Jako, że zajmuję się marketingiem i obserwuję co dzieje się na blogach i vlogach, postanowiłam przyjrzeć się też książkom wydawanym przez twórców internetowych. Kilka takich książek już za mną, kilka mam na półce do przeczytania a kilka niebawem się pojawi, ale dzisiaj akurat napiszę o Koszmarnych istotach, które spotykasz każdego dnia. Książkce, która napisana jest w formie spisu, bądź jak sam autor mówi – bestiariusza.
Bestiariusz ten skupia się na mrocznych istotach, towarzyszących nam na każdym kroku, często nieposkromionych, na które mniej lub bardziej zwracamy uwagę. A powinniśmy. Albo właśnie nie powinniśmy.
Nie jestem wielką fanką Marco Kubisia i nie oglądam go regularnie, ale z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po ten tytuł, nie do końca wiedząc tak naprawdę, czego mogę się spodziewać. Okazało się, że to nie jest taka sobie książka, powielająca w 100% to samo, co znajdziemy na kanale YouTube, ale książka, która jest swego rodzaju… hmmm… nawet nie wiem jak to nazwać. Poradnik to złe słowo. Książka psychologiczna to także złe słowo. Ale napisana jest tak, że rzeczywiście zwraca uwagę na potworki życia codziennego, z którymi się spotykamy, ale nie zawsze świadomie. Mowa tutaj między innymi o znienawidzonym przez większość poniedziałku, niezręcznej ciszy czy kryształowych ludziach. Jak to sam Marco Kubiś powiedział, jest to mitologia XXI wieku.
Już w samym wstępie autor prosi o to, żeby nie czytać tej książki na raz – jest o tyle mała i szybko się ją czyta, że rzeczywiście jest to możliwe – a także, żeby przemyśleć to, o czym czytamy i przeanalizować. Zastosowałam się do zaleceń i czytanie książki rozłożyłam sobie na kilka dni zapoznając się z kilkoma koszmarkami na raz, pozostałe zatrzymując do kolejnej sesji.
I mimo, że minęło kilka dni od lektury tej książki, nadal nie wiem co mam na jej temat powiedzieć. Jest na tyle inna i niestandardowa, poruszająca tematy, o których nie czytałam w innych publikacjach, że nie wiem do końca jak się do niej odnieść.
Może zacznę od tego, że rzeczywiście jest pięknie wydana i opatrzona przepięknymi ilustracjami. Do tego w ciekawy sposób wskazuje nam potworki, o których rzeczywiście, wielokrotnie na co dzień się nie myśli. Przez pierwsze kilkanaście stron nie wiedziałam właściwie co i dlaczego czytam. Pukałam się w głowę, że wpadłam na tak głupi pomysł, żeby po książkę w ciemno sięgnąć. Po czasie zrozumiałam jednak zamysł i otworzyłam szeroko oczy dopuszczając do siebie to, co mam przed oczami.
Koszmarne istoty, które spotykasz każdego dnia rzeczywiście spotykasz każdego dnia i ja to gwarantuję. Książka nie jest wybitnym dziełem sztuki, ale ma sens i widzę ile wysiłku autor włożył w to, ażeby ją napisać. Ciężko mi też powiedzieć dla kogo jest przeznaczona – na pewno jest uniwersalnym tytułem, który przeczytać może każdy, jednak nie do każdego przemówi. Jest na tyle specyficzna i pisana często przenośnią, że niektórzy mogą nie zrozumieć jej zamysłu. Jeżeli jesteście fanami Marco – na pewno Wam się spodoba i na pewno zrozumiecie jej zamysł, jeżeli nie jesteście a mieliście ochotę, spokojnie możecie po nią sięgnąć. Jeżeli się wahacie to zajdźcie do księgarni, zerknijcie w jej wnętrze, przeczytajcie jeden rozdział, przemyślcie go sobie na spokojnie – nawet w drodze z księgarni do auta czy na przystanek – i zdecydujcie, czy chcecie po nią wrócić. Nie musicie od razu, bo może po godzinie, czy pięciu dotrze do Was, że chcecie poznać więcej koszmarków z tego swego rodzaju bestiariusza. Bo na tę książkę chyba też trochę trzeba być gotowym. Żeby w ogóle ją zrozumieć.
Mimo początkowego sceptycyzmu, ostatecznie bardzo pozytywnie się zaskoczyłam i bardzo dobrze się bawiłam uświadamiając sobie kilka rzeczy i otaczających mnie stworków i zachowań. Dlatego właśnie uważam, że jest to całkiem ciekawy tytuł, wart uwagi i przeczytania.
Paulina Chmielewska