Malezja – mimo całej swojej egzotyki – nie byłaby pierwszym wyborem gdybym miała ruszyć w podróż. Nie była też pierwszym wyborem dla państwa Podolaków – zdecydował poniekąd przypadek. Chyba dość szczęśliwy przypadek, bo czytając o ich podróży po Malezji można dostrzec radość i dużo samozaparcia w docieraniu do kolejnych zakątków.
Joanna Grzymkowska-Podolak posiada już pewne grono czytelników, dla mnie jednak to pierwsze spotkanie z podróżniczką. Jej książki otrzymują całkiem wysokie oceny od czytelników, ja jednak trochę się zawiodłam. Być może obiecywałam sobie za dużo na podstawie czytanych dotąd dziełach podróżniczych. Przy natchnionych książkach Kapuścińskiego, żywej narracji Cejrowskiego czy choćby wartkich akcjach – co prawda literacko niedoskonałych – opowieści Michniewicza, \”Zakochani w Świecie. Malezja\” wypada blado. Jest to prosta relacja, jaką mógłby opowiedzieć znajomy po powrocie z podróży. Otrzymujemy opis kolejnych scen, wydarzeń – samą fabułę, wierzch gdzieniegdzie wzbogacony komentarzem światopoglądowym. Opowieść jest prosta, bez głębi. Muszę jednak przyznać, że w zadziwiający sposób ta prosta relacja autentycznie przenosi czytelnika w miejsca opisywane przez autorkę. Codzienne, przyziemne wręcz zmagania w nieznanej rzeczywistości znakomicie przybliżają warunki, z jakimi mają do czynienia na miejscu turyści.
Powierzchownością książka nie przyciąga – czerwona krzykliwa okładka z wkomponowanymi dwoma zdjęciami zdaje się zaprojektowana bez pomysłu. Natomiast same zdjęcia zamieszczone w książce stanowią niewątpliwy atut – świetnie ilustrują opisywanych ludzi czy zjawiska. Wybór trafny, współgrający z treścią.
\”Zakochani w świecie. Malezja\” może zaciekawić przyszłych czy niedoszłych podróżników – relacja jest bardzo praktyczna, obejmuje nazwy hoteli, knajpek, sposobów przemieszczania. Trochę jak przewodnik. Dosłowność i prostota dają dość dokładny ogląd sytuacji, są obrazowe i łatwe do wyobrażenia. Ponadto autorka posiada spore pokłady poczucia humoru i dystansu do siebie. Wzbudza sympatię. Wysłuchanie jej opowieści \”na żywo\” mogłoby być ciekawym doświadczeniem.
Iwona Ladzińska