Stanisław Wyspiański – ikona polskiej sztuki. Nasza duma narodowa, wieszcz, malarz, poeta. Prywatnie – niespokojna dusza, człowiek zmagający się ze śmiertelną chorobą, kochający ojciec i mąż. Najnowsza jego biografia ukazała się pod niepokojącym tytułem \”Wyspiański. Dopóki starczy życia\”. Podtytuł nie mógł być trafniejszy.
Pierwsze wrażenie – dużo cytatów. Początkowo jest to nieco rozpraszające, po pewnym czasie jednak wchodzimy w nurt narracji, a zamysł autorki staje się klarowny. Monika Śliwińska poszukując obiektywnego przedstawienia Wyspiańskiego postanowiła oddać głos jemu współczesnym. W swoją narrację wplata więc wspomnienia rodziny i przyjaciół Wyspiańskiego, fragmenty recenzji jego dzieł, listów – o nim, do niego, od niego -, a także wypowiedzi i wywiadów przeprowadzanych z jego znajomymi i rodziną po latach.
Z tej opowieści wyłania się portret niejednoznaczny, choć posiadający dość wyraźny szkielet, zarys – widziany z wielu stron, z różnych odległości. Można go dotknąć, można mieć wrażanie poznania ale i nieprzystępności, która nie pozwala dotrzeć do prawdziwego Wyspiańskiego w pełni. Obok niego wyrasta inna postać – żony wieszcza, Teosia. Opisywana często jako osoba nieokrzesana, brzydka, kłótliwa, dominująca – tu nabiera kilku łagodniejszych tonów. Pośród wielu nieprzyjaznych opinii autorka dociera również do wyrazów zrozumienia, współczucia i wytłumaczenia niektórych z jej zachowań. Przede wszystkim mamy jednak okazję spojrzeć na Teodorę Wyspiańską w odbiciu kochających oczu męża, który – mimo niepodobieństwa jakim jawiło się wielu jego małżeństwo – autentycznie odnalazł się w życiu z kobietą zupełnie od siebie odmienną.
Wartością książki jest wycofanie się autorki z wyrażania śmiałych sądów – ona poszukuje, pyta, zagląda do dokumentów; przedstawia swoje znaleziska ale ogranicza własne opinie do minimum. Być może brakuje tu jakiegoś wyrazu osobistego zaangażowania emocjonalnego ? sympatii lub antypatii do swojego bohatera. Nie wiem, czy jest to wadą czy zaletą – narracja jest przez to chłodniejsza, jednak pozwala czytelnikowi na osobistą refleksję.
Książka jest niezmiernie wciągająca. Autorka unika dłużyzn, przekazuje informacje możliwie zwięźle, acz nie powierzchownie. Swoją opowieść rozłożyła na chronologiczny wielogłos, obudowała biografię możliwie wieloma informacjami dodatkowymi, fragmentami dokumentów – również pozornie tak mało znaczącymi jak rachunek za odzież. Wszystko to ułożyła w harmonijną całość uchylając kurtyny do scen z życia Stanisława Wyspiańskiego. Również zdjęcia. Nie są tu one dominującym elementem, jednak dobrano je w sposób idealnie ilustrujący treść książki – widzimy na nich dokładnie to, co – i kogo – próbujemy sobie wyobrazić podczas lektury. I nie są to tylko portrety rodziny i otoczenia wieszcza, ale również fotografie realizacji jego projektów, obrazy. Brakuje jeszcze może tylko kilku fotografii z pierwszych inscenizacji teatralnych jego dramatów.
Autorka doskonale ujęła dominującą rolę sztuki w życiu Wyspiańskiego, nie umniejszając przy tym jego więzi z rodziną. Doskonale udokumentowała jego gonitwę, by – ze świadomością swojej śmiertelności, zwłaszcza w obliczu ciężkiej choroby – zdążyć zrobić coś znaczącego w sztuce. I – być może niechcący, a może całkiem celowo – poprzez losy i słowa swojego bohatera dała wyraz kruchości życia. Niby apel, by nie trwonić ani chwili.
Iwona Ladzińska