System warnowo-kastowy jest tak stary jak aryjskie Indie i choć dziś wyraźnie traci na znaczeniu, wciąż jest jednym z najsilniejszych filarów indyjskiego społeczeństwa. W dużych ośrodkach miejskich, wśród elit finansowych i intelektualnych przynależność do jednej z czterech warn w coraz mniejszym stopniu wpływa na życie jednostki, w słabiej rozwiniętych rejonach, których we współczesnych Indiach jest zaskakująco dużo, przestarzałe tradycje wciąż mają się jednak dobrze. Problem dotyczy zwłaszcza dalitów, niegdyś określanych mianem niedotykalnych, a więc ludzi, którzy de facto do owego porządku warnowo-kastowego nie należą – przez setki lat urodzenie w tej grupie nie tylko plasowało człowieka najniżej w hierarchii społecznej, ale praktycznie wyrzucało go poza nawias społeczeństwa. W niektórych częściach Indii wierzono, że samo spojrzenie dalita powoduje nieczystość u lepiej urodzonych hindusów; niedotykalni skazani byli na wykonywanie tak nieczystych zawodów jak sprzątanie latryn lub usuwanie padłych zwierząt z ulic, a jedyną nadzieją na poprawę losu było lepsze wcielenie w następnym życiu, na które musieli sobie jednak zapracować w tym doczesnym. Ruch emancypacji dalitów zaczął się kształtować w pierwszej połowie XX wieku, czego efektem są znacznie lepsze perspektywy dla przedstawicieli tej grupy społecznej. Coraz więcej dalitów próbuje dziś rzucać wyzwanie losowi i walczyć o bardziej poczesną pozycję w indyjskim społeczeństwie. Taką osobą bez wątpienia jest Smita, wciąż młoda niedotykalna z północnej części Indii, z racji urodzenia skazana na pracę czyścicielki toalet. Dzień w dzień kobieta sprząta latryny w domach lepiej urodzonych mieszkańców swojej wsi, zarabiając grosze, ledwie pozwalające przetrwać jej rodzinie i znosząc wszelkie możliwe upokorzenia. Smita ma jednak cel i dla jego realizacji jest gotowa na każde poświęcenie. To kobieta-lwica, która zrobi wszystko, by chronić swoje dziecko i zapewnić mu życie lepsze niż jej własne, nawet jeśli będzie to równoznaczne z przekreśleniem całego dotychczasowego życia i biegiem w nieznane, za jedyną ochronę mając wiarę w ukochanego boga i siłę własnej determinacji. W przeciwieństwie do biernego, pogodzonego z losem męża, Smita nie zamierza poddawać się niesprawiedliwym wyrokom boskim, nie akceptuje faktu, że jej córka mogłaby wieść egzystencję równie podłą jak jej własna, rzuca więc wyzwanie zarówno społeczeństwu, jak i przeznaczeniu. Smita jest więc uosobieniem śakti – kobiecej siły i energii, przed którą w mitologii hinduizmu respekt odczuwają nawet najpotężniejsi bogowie.
Świat zachodni lubi pochylać się nad krzywdą hinduskich niedotykalnych. Lubimy stawiać się na pozycji wyższości, uważać za lepszych, w naszej kulturze nie ma bowiem miejsca dla takiego barbarzyństwa. Czy aby na pewno jednak? Zdaniem Laetiti Colombani więcej w tym przekonaniu projekcji niż prawdy, niedotykalnym równie łatwo zostać bowiem w Indiach, co w Europie. O społecznym wykluczeniu decydują, oczywiście, inne czynniki niż pochodzenie, choćby choroba, zwłaszcza ta przewlekła, nieuleczalna, zmieniająca życie w nieustanny wyścig ze śmiercią. Nowotwór to temat wstydliwy, rodzaj społecznego tabu, chorzy traktowani są jako osoby słabe, drażliwe i pogrążone w smutku – trudno z nimi rozmawiać, lepiej więc unikać kontaktu, wycofać się z relacji, nawet bardzo bliskiej. Sara stała się dalitką, gdy jej choroba wyszła na jaw; z kobiety sukcesu niemal z dnia na dzień zmieniła się w istotę godną co najwyżej współczucia – często wynikającego nie tyle z dobroci serca, co poczucia wyższości osoby zdrowej, żyjącej pełnią życia nad wrakiem, jakim na pewnym etapie leczenia staje się każdy pacjent onkologiczny, oraz strachu przed podobnym losem. Sara stała się ponadto krwawiącą płotką w basenie pełnym rekinów – nie trzeba było długo czekać, by silniejsi pracownicy kancelarii wykorzystali jej chwilowe osłabienie do osiągnięcia własnych celów. Uważali się za zwycięzców, to Sara jednak wygrała, zyskała bowiem nowe życie w pełnym tego słowa znaczeniu. Rak zmienia perspektywę i choć mało który z ozdrowieńców rzuca wszystko i zostaje ascetą w indyjskim aśramie lub przepływa Ocean Spokojny w pontonie, to niemal każdy zaczyna inaczej układać życiowe priorytety. Sara nie jest wyjątkiem, dzięki chorobie zaczęła bowiem dostrzegać, że przez całego dotychczasowe życie zachowywała się niczym chomik na kołowrotku lub dobrze naoliwiona maszyna. Kontrolę nad własną przyszłością odzyskała dopiero w momencie, gdy zawiodło ją jej własne ciało.
Giulia nie choruje na śmiertelną chorobę, nie została też wykluczona ze społeczeństwa ze względu na pochodzenie swych rodziców, miała jednak pecha urodzić się jako kobieta – istota wprawdzie już nie pogardzana, wciąż jednak uważana za słabszą, a więc gorszą. Nie tylko przez mężczyzn, także przez same kobiety, które z mlekiem matek wysysają mityczne przeświadczenie o niewieściej słabości. Z punktu widzenia sycylijskiego społeczeństwa śmierć ojca jest dla Giulii równoznaczna z nędzą, koniecznością sprzedania rodzinnej firmy, i wyrzuceniem na bruk kobiet, które pracowały w niej od dziesiątek lat. Dziewczyna znajduje rozwiązanie – chce się podjąć zarządzania odziedziczonym po ojcu zakładem perukarskim, nawet jej matka nie wierzy jednak w powodzenie tego pomysłu. Dla niej jedynym ratunkiem jest małżeństwo Giulii z mężczyzną na tyle bogatym, by był w stanie utrzymać zarówno żonę, jak i jej rodzinę. Dziewczyna również się waha – nęci ją perspektywa przygody i sprawdzenia granic własnych możliwości, a jednocześnie hamuje strach przed porażką, niska samoocena i lęk przed wzięciem na barki tak gigantycznej odpowiedzialności. To typowo kobiece emocje – zdaniem psychologów to właśnie brak wiary w siebie, niski stopień determinacji i przebojowości, skromność oraz strach przed zrobieniem pierwszego kroku w biznesie sprawiają, że wciąż tak mało kobiet zajmuje kierownicze stanowiska lub staje na czele własnych przedsiębiorstw. Tak jesteśmy wychowywane – chłopcy mają być odważni, by zdobywać świat, dziewczynki skromne, ciche i urocze. Giulia udowadnia jednak, że przy odrobinie wsparcia, zwłaszcza ze strony mądrego mężczyzny, kobieta jest w stanie wyjść z klatki tzw. dobrego wychowania i sięgnąć po marzenia.
Warkocz jest, rzecz jasna, powieścią o społecznej izolacji, ludziach odrzucanych przez innych członków danej społeczności, odmienności budzącej strach lub politowanie. Powieść Laetitii Colombani mówi jednak również o sile ludzkiej solidarności, która pcha świat do przodu, mocy kobiecej energii, przede wszystkim jednak o indywidualnym wpływie jednostki na losy innych ludzi. Francuska pisarka w niezwykły i chwytający za serce sposób pokazuje jak nasze codzienne, często drobne decyzje mogą zmieniać życie innych ludzi, dawać im szansę, nadzieję, możliwości. Smita zdecydowała się na poświęcenie w imię religii, nie wiedząc, że ofiara jej i małej Lality uratuje inną kobietę przed bankructwem, innej jeszcze dając nadzieję na zwycięską walkę z losem. Laetitia Colombani rozpisała swoją debiutancką powieść na trzy głosy, opowiadając na przemian o losach swoich bohaterek. Smita, Sara i Giulia nigdy się nie spotkały, nie były nawet świadome swego istnienia, ich losy złączyły się jednak nierozerwalnie niczym trzy sploty warkocza. Może jest w niej nieco banału, prawdziwe życie rzadko kiedy przypomina jednak powieść przygodową, najczęściej składa się właśnie ze zwyczajnych chwil i banalnych zdarzeń. Niemal do ostatniej strony czytelnik nie wie co stanie się spoiwem dla trzech całkowicie obcych sobie kobiet, mieszkających na różnych kontynentach i wiodących zupełnie inny tryb życia. Gdy jednak pozna prawdę odczuje wstrząs, który długo nie minie. Warkocz pozostanie z nim, nie pozwoli łatwo wyrzucić się z głowy, a może też skłoni do myślenia wykraczającego poza jego własny mikroskopijny ślad. Tak powinna działać wielka literatura, a powieść Laetitii Colombani, mimo niewielkiej objętości, bez wątpienia do tego rodzaju literatury należy.
Blanka Katarzyna Dżugaj