Szukając dla siebie odpowiedniej książki, kieruję się głównie przeczuciem. Bywa jednak, że dopasowuję ją do swojego aktualnego nastroju i wybieram coś, co jak się wydaje będzie idealnym rozwiązaniem.
Tym właśnie kierowałam się przy wyborze To skomplikowane, Julie. Po serii z gatunku urban fantasy miałam ochotę na jakąś lekką, zabawną powieść New Adult.
Nie spodziewałam się jednak, że ta historia okaże się być CZYMŚ TAKIM.
Julie właśnie zaczyna studia w Bostonie. Wszystko zapowiada się idealnie – nowe miejsce, nowi znajomi, mieszkanie po studencku… Kiedy jednak dociera pod adres wynajmowanego mieszkania, okazuje się, że znajduje się tam restauracja. Nie wiedząc, co począć, dziewczyna kontaktuje się z mamą i tak właśnie trafia do domu Watkinsów, co bezpowrotnie zmienia jej życie.
Jej świat krąży teraz wokół specyficznej Celeste, kujona Matta oraz ich najstarszego brata Finna.
Tylko czy ta na pozór normalna rodzina jest rzeczywiście tym, czym się wydaje?
Uwielbiam element zaskoczenia. Zarówno w życiu, jak i w książkach lub filmach. Lubię, kiedy coś, co początkowo miało okazać się tylko czarne lub białe, finalnie posiada w sobie całą feerię barw i kolorów. Jestem osobą, która ponad wszystko ceni różnorodność, dlatego właśnie tak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta historia.
Gdy zaczynałam czytać tę powieść nie miałam wobec niej większych oczekiwań. Liczyłam, że będzie to po prostu typowa młodzieżówka, która zapewni mi kilka godzin dobrej rozrywki. Myliłam się jednak tak bardzo, jak chyba nigdy wcześniej. Kompletnie nie spodziewałam się, że ta książka uczyni ze mnie coś na kształt roztrzęsionej galaretki. Nie jestem chyba w stanie opisać emocji, jakie towarzyszyły mi podczas czytania. Była to czysta frustracja pomieszana z zachwytem i przeogromnym zaskoczeniem. Ta historia była tak dobra, że momentami nie mogłam tego ogarnąć.
Wielka, robiąca z mojego mózgu miazgę tajemnica, była najlepszym akcentem w tej pozycji. Bo choć z początku wszystko wydawało mi się jakieś dziwne, później przerodziło się w zaskakująco interesujące. Sama Julie to normalna, odważna, prostolinijna nastolatka, która swoją osobowością potrafiła rozświetlić nawet najbardziej ponure otoczenie. Rodzina Watkinsów natomiast, to zlepek indywidualności, które ścierały się ze sobą, ale też wspierały się wzajemnie na każdym etapie własnej codzienności. Czasami do tego stopnia, że nawarstwione przez nich tajemnice doprowadzały mnie do bólu głowy tak wielkiego, że obawiałam się wewnętrznej eksplozji.
Nie chcę za wiele pisać o głównych postaciach, by nie zdradzić niczego ważnego. Matt wydaje się być geniuszem matematycznym, który oprócz miłości do nauki i siostry nie wyróżnia się niczym szczególnym. Celeste natomiast to 13stolatka, która wypowiada się w zbyt dojrzały sposób i posiada pewien bardzo osobliwy nawyk wokół którego kręci się tak naprawdę cała fabuła. Jest jeszcze Finn, najstarszy z rodzeństwa, który od kilku lat podróżuje po świecie jako wolontariusz i choć Julie nigdy go nie widziała, wymienia się z nim wiadomościami aż w końcu ten obcy chłopak zaczyna wiele dla niej znaczyć. Są również rodzice – wiecznie nieobecni i trochę zdystansowani wobec swoich dzieci.
Może to wszystko brzmi, jak banał, ale zapewniam, że nim nie jest. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam coś tak poruszającego mnie wewnętrznie. Ta powieść jest niemal doskonała. Przeczytałam ją w ciągu kilku godzin. Bez momentu na oddech, pogrążając się w niej bez wytchnienia. Nie wiem, jak to możliwe, że zyskała tak niewielką popularność. Chociaż właściwie może wiem, gdyż nawet na mojej półce musiała przeleżeć dobre 2 lata zanim po nią sięgnęłam.
Myślę, że większość z Was mógł zmylić ten niepozornie lekkie opis, który jest wierutnym kłamstwem i nie ma nic wspólnego z zabawną, urzekającą i zmiatającą z powierzchni treścią.
Jeżeli jednak ufacie mi chociaż trochę, sięgnijcie jak najprędzej po To skomplikowane, Julie, bo jest to prawdopodobnie jedna z najbardziej zaskakujących i wzruszających książek, jakie czytałam.
POLECAM!
Martyna Lewandowska