Żywoty świętych to najciekawsze biografie. Ich życiorysy bywają spektakularne, dziwaczne, niezrozumiałe bez kontekstu religijnego, a ich świętość nie zawsze jest pojmowana w ludzkich kategoriach. Cuda, objawienia, umartwianie fizyczne, śmierci męczeńskie – to wszystko potrafi zaintrygować nawet ludzi nie posiadających krztyny entuzjazmu dla kwestii religijnych. I tak oto mamy nową biografię Brata Alberta Chmielowskiego pióra Natalii Budzyńskiej, piękne tomiszcze warte uwagi.
Książka rozpoczyna się już przed narodzeniem Adama Chmielowskiego – od życiorysów rodziców, dziadków. To opowieść o świętym, który na świętego pierwotnie się nie zapowiadał – powstaniec, genialny malarz i żartowniś wykorzystujący swoje kalectwo do straszenia bliźnich ku własnej i przyjaciół uciesze a niekiedy i zyskowi. Autorka przytacza wspomnienia współczesnych Brata Alberta, cytuje biografie i opracowania. Sięga też do słów samego Chmielowskiego – poprzez jego zapiski, listy, nauki.
Adam Chmielowski interesujący jest zarówno jako malarz, jak i zakonnik o głębokiej duchowości. Na styku tych dwóch aspektów jego życia zrodziły się dylematy życiowe będące znakomitym materiałem na powieść psychologiczną. Relacje między sztuką a duchowością, w których padają takie przemyślenia jak \”dwóm bogom służyć nie można\” i wniosek, że sztuka ma służyć duchowości choć to niepodobna, bo ona próbuje zdominować życie. Na tym etapie – etapie burzliwej przemiany Adama w Brata Alberta – czytanie tej książki jest przeżyciem nieomal o mistycznym. Nie wiem na ile jest to zasługa autorki, a na ile opisywanych wydarzeń – niby zwykłymi ale dającymi poczucie, że dzieje się coś więcej, czego nie dostrzegamy. Natalia Budzyńska umie to zasugerować, choć nie wchodzi w skórę Chmielowskiego – jego wnętrza domyślamy się na podstawie wydarzeń i przypuszczeń.
Książka napisana jest z pewnym dystansem, baz patosu i przesady, chodzi w niej o obraz prawdziwy, nie kolorowany – da się wyczuć jednak przyjazny ton, który pozwala rozpoznać w autorce ofiarę uroku Brata Alberta. Biografia nie jest dogłębnym studium. Podczas czytania odniosłam wrażenie, że książka zawiera za mało \”wewnętrznej\” opowieści Chmielowskiego – wiemy tu tyle ile sam zechciał powiedzieć lub jemu współcześni dopowiedzieli, zaobserwowali. Jest to jednak biografia człowieka, który z zapominania o sobie uczynił cnotę i trudno oczekiwać nieustannego odgadywania jego myśli. Wnioskować o jego duchowym życiu można jedynie na podstawie jego postawy i nauk, których udzielał współbraciom i siostrom – i tu trzeba przyznać, że autorka dość często przytacza jego własne słowa. Jedyny zarzut jaki mam to brak przypisów – to zmora współczesnych biografii. Tu jednak muszę przyznać, że często w samym tekście autorka przywołuje źródła.
Książka czyta się właściwie sama. Magnetyczna postać Adama Chmielowskiego, człowieka który odnalazł nadrzędną wartość w życiu, nie daje o sobie zapomnieć – ciągnie za rękę i wchodzi do głowy przyjemną natrętnością i zadumą. I to jest dość dziwne – bo Natalia Budzyńska nie sili się na nadnaturalność, mistycyzm. Wręcz przeciwnie – pisze raczej rzeczowo, w sposób uporządkowany. Najwidoczniej materia sama dopisuje czasem coś między wierszami.
Iwona Ladzińska