Spiski i knowania to z reguły dobry znak, zwiastujący intrygującą historię, niezależnie od gatunku. Jednak gdy dochodzi do tego magia… Całość nabiera zupełnie innego kolorytu. Szczególnie gdy nie można odwrócić wzroku od okładki…
Trucicielka królowej zaintrygowała mnie baśniowym coverem i opisem, który choć daleki od miłej bajeczki opowiadanej dzieciom na dobranoc, jawił mi się jako zapowiedź przyjemnie spędzonych godzin w nieco mrocznej atmosferze. I właściwie tak było. Bo lektura tej książki spowita jest mgłą tajemnic i legend, które nadają jej niepowtarzalnego uroku.
Co prawda na początku miałam drobne problemy z wczytaniem się. Okropnie raziła mnie ilość zwartego tekstu i uboga ilość dialogów. Niemniej im więcej stron było za mną, tym fabuła nabierała kolorów, a akcja tempa, co przekładało się na szybkość czytania i satysfakcję z lektury. Choć zakończenie… No cóż, nie lubię, gdy opowieść urywa się w takim momencie, bo oznacza to konieczność zorganizowania czasu na czytanie kontynuacji, a nie zawsze da się to zrobić od razu…
Jeff Wheeler ma całkiem lekkie pióro, choć czasami przesadza z ilością opisów. Właściwie, gdyby gdzieniegdzie co nieco skrócić, Trucicielka królowej niewiele by straciła, a może zyskała ciut więcej polotu i lekkości. Jednakże sposób, w jaki autor kreśli opisy miejsc i postaci bardzo szybko przemawiają do czytelniczej wyobraźni i przenoszą czytelnika do wykreowanego przez niego uniwersum, które bynajmniej jest krainą skąpaną w blasku wchodzącego słońca, pełną jaskrawych kolorów i tęczowych jednorożców. Mrok spowija królewskie siedziby, doliny i wzgórza. Wszędzie czają się szpiedzy, spiski, a o zaufaniu nie może być mowy… Jedynym promykiem jest postać ośmioletniego Owena oraz jego towarzyszka zabaw.
Dialogi są rozpisane rewelacyjnie. Są bardzo naturalne i idealnie oddają klimat całej książki. Jednocześnie sprawiają, że Trucicielkę królowej czyta się dużo szybciej.
Bohaterowie wykreowani przez Jeffa Wheelera są wyraziści. Chociaż najwięcej uwagi poświęcił Owenowi i ludziom w jego najbliższym otoczeniu, to ci drugoplanowi nie giną w tle. Pierwszoplanowe postaci autor dopracował na tyle, na ile wymagała tego powieść, zaznaczając tym samym ich indywidualne charaktery i cechy.
Pierwsza księga Królewskiego źródła to nie lada gratka dla fanów mroczniejszych powieści fantasy, z dużą ilością polityki i wszędobylskich spisków. Trucicielka królowej jest klimatyczna, intrygująca i zapewni Wam kilka godzin ciekawej lektury.
Michalina Foremska