Od kiedy skończyłam studia i zyskałam prawo by oficjalnie nazywać się prawnikiem, to gdy już słyszę, że jakaś powieść/film, w środowisku prawniczym się dzieje z ciekawości mam ochotę przeczytać. Oczywiście nie każdą, to byłoby awykonalne, ale powieści Wydawnictwa W.A.B. cieszą się dużą renomą, więc mogłabym oczekiwać, że ta powieść będzie szczególnie dobra. Tytuł Mediatorka kusił dodatkowo. Od pewnego czasu w polskim sądownictwie panuje moda na mediację, ma to swoje logiczne uzasadnienie, jest pragmatyczne, ale jednocześnie sprzeczne z naszą naturą, nie lubimy kompromisów, nie lubimy ustępować, zwłaszcza gdy jesteśmy skonfliktowani z kim, z kim kiedyś wiele nas łączyło. Powieść o pracy mediatora mogła być genialna, z drugiej strony czy chciałam czytać akta? Opis zaś obiecuje powieść obyczajową, z nutą romansu i dużą dawką nowego początku.
Marta Kołodziej jest mediatorem, jej codziennością jest pomoc parom dojść do konsensusu, jest świadkiem dantejskich scen przy rozwodach, dzieleniu się opieką nad dziećmi. Mediacje, jakie prowadzi, dotyczą najróżniejszych spraw, od trywialnych po naprawdę solidny kaliber. Sama Marta też jest na rozdrożu, rozpadło się jej małżeństwo, jej mąż ją permanentnie zdradzał, a gdy podniósł na nią rękę, powiedziała sobie dość. Decyzja o rozstaniu nie jest w pełni akceptowana przez jej bliskich. Marta ma toksyczną reakcję ze swoją matką, kobieta woli zięcia niż córkę. Jednak pomoc zięciowi w uprowadzeniu córek wydaje się jednak grubą przesadą. Poznają problemy Marty, wchodzimy jednocześnie w jej świat, poznajemy jej przyjaciół, Betkę, Zbyszka, a także pewnego lekarza. Czy Marta będzie umiała stanąć na nogi?
Autorka sięga do pomysłu sprawdzającego się, i to doskonale, w serialach. Mamy bohaterkę, która ma problemy w swoim osobistym życiu, ma przyjaciół, których życie nie jest sielanką, a jednocześnie wykonuje swoją pracę. W pracy styka się z różnymi problemami, przychodzą różni ludzie, jedni nas zirytują, inni rozbawią, niektóre zaś sprawy wycisną nam z oczu łzy. Nigdzie nie jest kolorowo. Tutaj jest to w miarę wyważone, mamy równowagę, pomiędzy życiem bohaterki, a jej życiem zawodowym.
Z ciekawością będę czekała na kontynuację, bo autorka zastosowała ciekawy zabieg, wprawdzie ja takich zabiegów za bardzo nie lubię, ale nie chcę spoilerować, więc musicie sami poczytać, ja jestem ciekawa, jak autorka rozwiąże otwarte wątki. Zwłaszcza wątek rodzinny daje duży potencjał. Ciekawa jestem, jak bohaterka będzie ewoluowała, na razie mam pewien niedosyt, jeżeli chodzi o to, jak się zachowuje, mam wrażenie, że autorka dopisała rolę dzieci, by mieć dodatkowe wątki, bo Marta zasadniczo nie myśli o dzieciach, nie zajmuje się dziećmi nawet tęsknota za córkami, cóż Marta się do niej przyzwyczaja, niby się nie znam, ale chyba mało która matka zgodzi się z takim przedstawieniem macierzyństwa. Jednak nic nie jest przesądzone, poczekajmy na następną część.
Katarzyna Mastalerczyk