\”Prawo i dama\” to moje pierwsze spotkanie z Wilkie Collinsem. Spodziewałam się po nim wiele, nie tylko ze względu na jego sławę prekursora powieści kryminalnej, ale przede wszystkim ze względu na epokę w jakiej tworzył. Wiktoriańska Anglia to niezwykła czasoprzestrzeń w literaturze brytyjskiej. Tymczasem po lekturze z wielkich nadziei nie pozostało wiele, acz nie mogę powiedzieć, że rozrywka to była całkiem nieciekawa. Ale do rzeczy.
Fabuła książki jest skonstruowana w sposób nieco warstwowy. Otóż zaczyna się zwyczajnie, od skromnego i nieco smętnego ślubu młodej pary, relacjonowanego przez pannę młodą. Z jej słów można wnieść, że niebawem wydarzy się coś złego. I tak też się dzieje – okazuje się, iż mąż ma jakąś tajemnicę z przeszłości, która każe mu się ukrywać pod fałszywym nazwiskiem. Jego młoda, nowopoślubiona małżonka trafia na niepokojące ślady i podejmuje śledztwo w tajemnicy przed mężem. Tymczasem odkrycie tajemnicy nie kończy badania przeszłości, a dopiero je naprawdę zaczyna.
Zagadka kryminalna przedstawiona jest w książce na tyle zgrabnie, że nie pozwala na rychłe odgadnięcie prawdy – acz tego nie uniemożliwia. Historia jest wciągająca, można się naprawdę w nią zaangażować. To wszystko jednak głównie na poziomie kryminału i w pełni zaspokoi jedynie czytelnika, który poszukuje dreszczyka emocji charakterystycznego dla tego typu zagadek. Jeśli zaś przyjrzeć się powieści pod innymi względami, wypada ona niego słabiej. Zwłaszcza, jeśli ktoś nastawia się na doświadczenie literatury klasycznej. Otóż autor odwołuje się w swojej powieści do psychologii, próbuje przedstawić portrety swoich postaci zarysowując ich wnętrze za pomocą pewnych schematów. Tymczasem czyni to nieudolnie. Jego postaci nie mają nawet dziesiątej części głębi portretów kreślonych przez Henry\’ego Jamesa. Tam natomiast, gdzie sili się na przerysowanie, nie sięga stóp Charlesa Dickensa. Odnoszę wrażenie, że to przez nieumiejętność wnikliwej obserwacji ludzkiej natury. Autor buduje na swoich osobistych przekonaniach i uprzedzeniach, głównie płciowych. Czasem nawet nie są to bezpodstawne uprzedzenia, można dostrzec w nich cień rzeczywistości, brak tu jednak głębszego zarysu, inteligentnego wyjaśnienia myśli.
Klimat książki jest ze zmienną intensywnością wyczuwalny w różnych fragmentach, i choć czasem niemal zanika, pozwala na wyobrażenie sobie opisywanych czasoprzestrzeni. To pewien plus. Nie bez znaczenia jest również umiejętne wprowadzanie zaskakujących sytuacji i kolejnych ?smaczków? pobudzających ciekawość czytelnika. Wiele z tego psują jednak niewiarygodne i płytkie postaci, sporadycznie tylko – i jedynie przez mimowolne skojarzenie z innymi \”typami\” literackimi – nabierające pełniejszego wymiaru. Autor nie potrafi również w pełni nakreślić sytuacji – zarysowuje je wystarczająco dla filmowej adaptacji, jednak wiele tu brakuje dla nadania głębi opisywanym zjawiskom, zdarzeniom, czy obyczajowi.\”Prawo i dama\” jest dobrym kryminałem, choć raczej przeciętną powieścią.
Iwona Ladzińska