Oczekiwanie na lato jest zawsze słuszne, bo i ciepło, i słońce (przynajmniej w teorii), i truskawki, i długie dni, a dla niektórych także wakacje. Od dwóch lat dodatkowy bodziec stanowi seria o profesorowej Szczupaczyńskiej, której kolejne tomy ukazują się właśnie w okresie letnim. I jest to rzecz, na którą naprawdę warto czekać. W 2015 roku premiera Tajemnicy domu Helclów wywołała niezłe zamieszanie na rynku wydawniczym, no bo jak to? Jacek Dehnel napisał powieść stricte rozrywkową? W dodatku kryminał? A i owszem, napisał, przy czym nie nazwałabym tego skokiem na kasę czy pójściem w komercję. Raczej literackim eksperymentem, na który pisarz o wyrobionej pozycji w świecie artystycznym może sobie pozwolić. Seans w Domu Egipskim to zdecydowanie najlepsza część serii, zapewniająca czytelnikowi świetną zabawę i dostarczająca solidną porcję nietuzinkowej wiedzy historycznej. Punktem wyjścia jest, rzecz jasna, zbrodnia, i to nie byle jaka, dokonana bowiem na oczach samej Zofii Szczupaczyńskiej. Nic dziwnego, że stęskniona za wrażeniami mocniejszymi niż bożonarodzeniowe jasełka profesorowa rzuca się w wir kolejnego śledztwa. Nawet sama przed sobą określa się mianem skromnej pomocnicy sędziego Klossowitza, spójrzmy jednak prawdzie w oczy: bez pani Zofii dochodzenie nie ruszyłoby z miejsca, nie mówiąc już o skandalu towarzyskim, z jakim by się wiązało. Kryminalna intryga, jak zwykle w serii o profesorowej Szczupaczyńskiej, stoi na wysokim poziomie i dostarcza pysznej zabawy, o ile Seans w Domu Egipskim czyta się z niezbędnym dla tego rodzaju literatury przymrużeniem oka. Główna bohaterka pozostaje naczelnym kołtunem Polski rozbiorowej, nieco wyemancypowanym po przygodach z dwóch poprzednich tomów serii, nie przyznającym się jednak do tego nawet w zaciszu własnej sypialni. Pani Zofia przytakuje mężowi, gdy ten gani kobiece dążenie do rozwoju intelektualnego, walczy o zachowanie tradycyjnego chrześcijańskiego wzorca rodziny, i pokornie chowa się w cieniu światłego męża naukowca, w duchu wie jednak swoje. Robi, co chce, a żeby nie narażać się na mężowskie wścibstwo nie waha się dolać do ulubionej herbaty profesora Szczupaczyńskiego kilku kropel laudanum. Dzielnie stawia czoła Szatanowi zapuszczając się nawet w tak nieprzystające jej pozycji społecznej miejsca jak kawiarnie i knajpy odwiedzane przez krakowską bohemę artystyczną. A że Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński wiedzą jak posługiwać się piórem, monologi i dialogi pani profesorowej stanowią ucztę dla oczu czytelnika. Język, jakim posługują się autorzy stanowi ciekawe i świetnie wyważone połączenie nowoczesnego stylu pisania z XIX-wieczną manierą, wprowadzające w klimat epoki, a jednocześnie nie męczące współczesnego czytelnika.
Największej frajdy dostarcza jednak panorama codziennego życia Krakowa u progu nowego wieku, szalenie ciekawego momentu w historii polskiej kultury. Dehnel i Tarczyński ponownie zabierają swojego czytelnika na spacer po dawnej polskiej stolicy, nie szczędząc architektonicznych czy obyczajowych szczegółów – tu również zachowując jednak umiar między zarysowaniem intrygującego tła a wygłoszeniem wykładu z historii. Aż chciałoby się mieszkać w Krakowie, aby przejść się jego ulicami razem z profesorową Szczupaczyńską i porównać zmiany, jakie na przestrzeni stu lat zaszły w grodzie Kraka. Prawdziwą perełkę stanowią opisy obyczajowości krakowskiej końca XIX wieku, zwłaszcza tej mieszczańskiej, którą reprezentuje Zofia Szczupaczyńska. Zachwyt nad zdobyczami nauki miesza się w nim z zamiłowaniem do zabobonów i spirytyzmu, chrześcijańskie miłosierdzie z całkiem przyziemnym skąpstwem przejawiającym się choćby w specjalnym sposobie układania karmelków, tak aby goście nie zjedli ich zbyt dużo. Przede wszystkim jednak ostatnie miesiące XIX wieku to moment starcia dwóch całkowicie sprzecznych filozofii życia. Mogłoby się wydawać, że wejście w świat prostytucji i handlu ludźmi stanowić będzie największe wyzwanie w życiu Zofii Szczupaczyńskiej, los podwyższa jednak poprzeczkę i na drodze profesorowej stawia samego Szatana. Do Krakowa powraca bowiem Stanisław Przybyszewski, dekadent, skandalista i czołowy przedstawiciel tamtejszej cyganerii. Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński niezwykle barwnie pokazują konflikt dwóch światów: mieszczańskiej kołtunerii, z całych sił broniącej tradycji i chrześcijańskiej moralności, oraz świata bohemy artystycznej domagającej się \”przewartościowania wartości\”? w duchu Bergsona i Schopenhauera. Oprócz Przybyszewskiego i jego żony Dagny, na kartach Seansu w Domu Egipskim pojawiają się inni faktycznie istniejący bohaterowie, choćby Tadeuszek Żeleński, czy wielokrotnie wspominany przez panią Zofię pacykarz Wyspiański.
Każda linijka tekstu Seansu w Domu Egipskim pokazuje, że autorzy świetnie bawili się przy jego pisaniu. Równie pyszna rozrywka czeka czytelników, zwłaszcza tych, którzy są otwarci na literackie eksperymenty. I jeśli czegoś trzeciej części przygód profesorowej Szczupaczyńskiej brakuje, to jedynie przynajmniej kilkudziesięciu stron więcej, żeby dłużej można było przebywać w uroczym świecie wykreowanym przez Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego, alias Maryli Szymiczkowej.
Blanka Katarzyna Dżugaj