\”Mój ojciec, Paweł Jasienica\” to opowieść córki o ojcu. Opowieść poukładana a jednocześnie nieco gawędziarska, choć trzymana w ryzach. Jest to książka w dużej mierze wspomnieniowa. Ewa Beynar Czeczott wspomaga się co prawda materiałami z IPN, czy fragmentami dawnych artykułów prasowych, jednak ich treść zdaje się być właściwie rozwinięciem czy uzupełnieniem jej opowieści, czasem zaskakującym dla samej autorki. Książka opiera się przede wszystkim na zachowanych w pamięci córki obrazach, słowach, wydarzeniach i emocjach. Autorka dzieli się z czytelnikiem fragmentami listów, rozmów, rodzinnymi przekazami. Dzięki temu poznajemy Jasienicę prywatnie, jednak nie jest spoufalające zapoznanie – autorka zachowuje pewien dystans w przytaczaniu szczegółów z życia osobistego ojca i całej rodziny. To ciekawe i przyjemnie niedzisiejsze w dobie wszechobecnego uzewnętrzniania się bardziej i mniej znanych osobistości. Tu moja ciekawość czytelnicza ustępuje taktownie, zaspokojona tym co jej dane.
Z książki dowiadujemy się o pochodzeniu rodziny Leona Lecha Beynara, o jego wileńskich latach, o studiach, małżeństwie, narodzinach córki, wojnie. Poznajemy losy pisarza w ZWZ, AK, w brygadzie majora \”Łupaszki\”. I w końcu poznajemy powojenne zmagania z nową rzeczywistością w komunistycznej Polsce. Autorka opowiada o pracy ojca, towarzystwie, w jakim obracał się Jasienica, przytacza anegdoty i nazwiska przyjaciół, pisze o rodzinie i zwyczajach ojca związanych z pracą. Dużo miejsca poświęca poglądom Pawła Jasienicy i jego stosunkowi do spraw polityczno-społecznych, z którymi zresztą się zgadza. Autorka pisze również o sobie, kreśląc własne losy na tle osobliwości PRL-u.
W \”Moim ojcu\” opisano również kilka wydarzeń i spraw o szerszym wydźwięku – List 34, aresztowanie Beynara, proces Melchiora Wańkowicza, czy marzec 1968. Tu smutnym akcentem jest zauważona przez Jasienicę wykonywana poza Polską praca na rzecz zrzucania na Polskę odpowiedzialności za holokaust, a w tym kontekście także przestrogi Jasienicy dotyczące interpretacji przez zagranicę wydarzeń zachodzących w kraju.
W książce niejednokrotnie do głosu dochodzi potrzeba odniesienia do współczesności, wyrażenia własnej politycznej opinii, czasem rozliczenia z niesprawiedliwością. W osobistych wspomnieniach jest to jak najbardziej na miejscu – możliwość wypowiedzenia się w uwierających piszącego sprawach. Jest częścią opowieści, ciekawą bez względu na osobisty stosunek czytelnika do wygłaszanych przez pisarza racji. Jednak tu autorka czyni to poprzez insynuacje i sugestie, w sposób raczej przykry. Te nieliczne \”szpileczki\” psują nieco efekt zachowawczej narracji i nadbudowują opowieść warstwą politycznych swarów, których aż nadto mamy w codziennej prasie.
Książka jest ciekawą pozycją i – w przeważającej części – czyta się naprawdę dobrze. Autorka potrafi posługiwać się słowem, toteż jej relacja gładko przewija się przed oczami. Brak tu jedynie wyraźnego klimatu, który pozwoliłby \”wejść\” czytelnikowi w opowieść. Można oczywiście wysupłać jakieś drobiazgi, w których coś jest niejasne, coś podane za pewnik gdy do dziś nie ma jednego stanowiska, ale to opowieść osobista i jako taka ma prawo do pewnej jednostronności. \”Mój ojciec, Paweł Jasienica\” nie jest z pewnością wieluset stronicową biografią, opatrzoną fachową analizą tekstów i dokumentów. Jest to opowieść córki o ojcu i tak jak od Kiry Gałczyńskiej nie oczekiwałam obiektywizmu w \”Zielonym Konstantym\”, tak tu nie uważam za stosowne oczekiwanie pisania z perspektywy innej niż naturalna – z perspektywy córki Pawła Jasienicy.
Iwona Ladzińska