Anglia, XIX wiek. Wybitny zegarmistrz i artysta, Alister Cox, po śmierci ukochanej córeczki pogrąża się w żałobie i myśli o porzuceniu dotychczasowego fachu. Szansa na ratunek i odbicie się od dna przychodzi z niespodziewanej strony – Cox otrzymuje bowiem zaproszenie od samego cesarza Chin, marzącego o zegarach pokazujących upływ czasu inaczej niż czasomierze znane ludzkości. Angielski zegarmistrz wyrusza więc do Zakazanego Miasta, by stworzyć zegary, jakich świat jeszcze nie widział. W czasie podróży poznaje zupełnie nową, jednocześnie zachwycającą i przerażającą rzeczywistość.
W Anglii XVIII wieku faktycznie żył zegarmistrz o nazwisku Cox, na imię miał jednak James, a nie Alister. Nigdy nie był w Chinach, choć gdyby chciał przypuszczalnie mógłby taką podróż odbyć. Nie mógłby natomiast, co przyznaje w posłowiu sam autor Cesarskiego zegarmistrza, zbudować takich mechanicznych konstrukcji, jakie tworzył jego powieściowy odpowiednik, zanadto wykraczało to bowiem poza ówczesne możliwości techniczne. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia, Cesarski zegarmistrz jest bowiem bardziej baśnią niż powieścią bazującą na faktach, a umowność zawsze stanowiła podstawową cechę tego rodzaju literackiego. Baśnią, dodajmy, filozoficzną, poruszającą fundamentalne kwestie dotyczące natury ludzkiej, porządku świata i miłości. Czternasta z kolei powieść Christopha Ransmayra opowiada przede wszystkim o pasji, która nadaje życiu wartość i sens głębszy niż zwykła biologiczna egzystencja. Pasji, która ratuje od upadku i wyciąga z najgłębszej nawet żałoby, dając nowy cel i wyznaczając nowe perspektywy. To także opowieść o ojcostwie i bezwarunkowej miłości ojca do córki, posiadającej jednocześnie niszczącą i budującą siłę.
Przede wszystkim jednak Cesarski zegarmistrz jest opowieścią o spotkaniu z Innym i zderzeniu kultur, i w tym właśnie tkwi jej największa wartość. Christoph Ransmayr pokazał dawne Chiny widziane oczami Anglika, doświadczającego zarówno zapierającego dech w piersiach piękna, jak i nieludzkiego wręcz okrucieństwa. Alister Cox widzi arogancję władzy, posunięty do granic absurdu kult cesarza, i niewolę kobiet uwięzionych w złotych pałacowych klatkach. Doświadcza umiłowania piękna oraz miłości, która może przynieść mu zgubę; bierze udział w marzeniu wielkiego człowieka i odnajduje samego siebie pośród całkowicie obcych mu ludzi. Temu spotkaniu z Innym towarzyszą sprzeczne uczucia: lęk i ciekawość, przerażenie i fascynacja, niezrozumienie, ale i pragnienie poznania. Powieściowy Alister Cox żył wprawdzie w XIX wieku, wszystkie te odczucia mógłby jednak żywić i współczesny człowiek, tak bardzo są aktualne i ponadczasowe. Może i żyjemy w globalnej wiosce, o kulturach Orientu człowiek Zachodu wciąż jednak zdecydowanie za mało, większości ponadkulturowych spotkań towarzyszy więc to samo zaskoczenie i niezrozumienie, jakiego doświadczał bohater powieści Christopha Ransmayra.
Cesarski zegarmistrz to książka frapująca, zwłaszcza dla czytelników zainteresowanych tematyką zderzenia kultur, jednak nie najłatwiejsza w odbiorze. Na pewno nie nadaje się na wakacyjną lekturę na plażę, wymaga bowiem sporego skupienia. Christoph Ransmayr to erudyta, co widać w jego sposobie narracji: niby prostym, pozbawionym stylistycznych fajerwerków, a jednocześnie wyrafinowanym i pełnym elegancji. Długie, ciągnące się niekiedy przez cały akapit zdania, niemal całkowity brak dialogów i malownicze opisy przypadną do gustu raczej czytelnikowi lubiącemu intelektualne wyzwania, nie łatwe, ale dające ogrom satysfakcji po ich ukończeniu. Bo Cesarski zegarmistrz to literacka uczta, podczas której uczestnik delektować się może zarówno pięknym stylem pióra, jak i mądrymi refleksjami dotyczącymi fundamentalnych dla każdego człowieka kwestii.
Blanka Katarzyna Dżugaj