Potrzebujemy wsparcia innych, by utrzymać równowagę. Nawet jeśli staramy się kroczyć drogą samotności, w końcu dopadnie nas myśl, pragnienie, by wpuścić kogoś za ten szczelny mur stawiany wokół serca. Tylko jak odnaleźć odpowiednią osobę? Jak odkryć w sobie siłę do zmian? Czy można otworzyć się na ludzi połowicznie?
Penny woli zapomnieć okres szkoły średniej, który był dla niej nudny i strasznie nijaki. Posiadała przyjaciół, nawet chłopaka, ale to nie było to. Od zawsze chciała pisać i to z tym marzeniem wiązała swoje dalsze życie. Wyjazd na studia w Austin ma być nowym początkiem, z dala od przebojowej matki, faceta, który wcale jej nie znał i wszystkich płytkich relacji.
Sam wie, czego chce od życia, a plan zostania reżyserem filmowym wydaje się realny. Chłopak jednak tkwi w tym samym miejscu, pracując i pomieszkując w kawiarni. Nie ma pieniędzy i pomysłu jak odbić się od dna. Do tego wysłużony laptop, jakby z niego kpiąc, kończy powoli swój żywot.
Ich drogi skrzyżują się w nudnych okolicznościach, pełnych nieporadnych słów i prób wyjścia ze spotkania z twarzą. Coś jednak sprawi, że wymienią się numerami telefonów, a ich wirtualny świat połączy więź. Czy to wystarczy?
Historia Penny i Sama zaciekawiła mnie opisem na tyle, by sięgnąć po ten tytuł i poświęcić mu chwile. Czy było warto?
To ciekawa opowieść o tym, jak łatwo zatracić się w chęci odcięcia od reszty świata. Początkowo nie widać przyszłości dla relacji, jaka zawiązuje się między bohaterami. Ich ścieżki przecinają się kilkukrotnie, a nawiązana przy tym znajomość, dość długo nie zmienia swego charakteru na inny, niż tylko tekstowy. Każde z nich ucieka przed czym innym, jednak wspólnie odnajdują równowagę, pomagając sobie nawzajem w kryzysowych sytuacjach.
Autorka stworzyła historię, która nie podąża utartymi ścieżkami i wciąga czytelnika w świat pełen cierpienia, samotności i niezrozumienia przez otoczenie. Tworzące się zależności między dwójką głównych bohaterów w niczym nie przypominają płomiennego romansu, to raczej delikatna, cienka nić, która w miarę upływającego czasu staje się grubą liną, gotową do ratunku.
Bohaterowie różnią się zarówno charakterem, jak i poglądami na niektóre tematy. Łączy ich dziwna pustka i specyficzne poczucie humoru. Każde z nich musi zmagać się z rzeczywistością i poszukiwać drogi do równowagi. Ich relacja zapewni im stabilizacje, a wysyłane wiadomości niczym drogowskazy wyznaczą im dalszą drogę. Dokąd ich to zaprowadzi, nie zdradzę.
Mary H.K. Choi ma ciekawy styl i dość łatwo się w nim odnaleźć. Bez problemu prowadzi nas przez zawiłości relacji międzyludzkich i ukazuje jakie konsekwencje mogą pojawić się w miejsce odrzuconych przez nas lub zaburzonych przez innych prawidłowych interakcji.
Penny musi radzić sobie z matką, która zatraciła się w zbyt swobodnej postawie i stara się być dość nachalną przyjaciółką dla córki i z chłopakiem, który w ogóle jej nie zna, a ich związek opiera się na próbie oszukania samotności. Sam walczy z brakiem pieniędzy, niskim poczuciem wartości i byłą dziewczyną, która nie chce pojąć, że to koniec. Ma częste ataki paniki, a jego życie jest niczym niekończąca się pętla złych zdarzeń. Oboje zranieni przez bliskich, nie są w stanie otworzyć się na innych.
To realna historia, pełna współczesnych problemów, które mogą dotknąć każdego z nas. Dzięki formie, jaką obrała autorka, opowieść staje się niezwykle namacalna i prawdziwa. Bohaterowie wywołują przeróżne reakcje, jednak są naturalni i swojscy. Bez trudu można w nich odnaleźć własne cechy czy lęki. Choi nie ominęła również cięższej tematyki, jak chociażby napaść na tle seksualnym, co również wpisuje się dość mocno w realia dzisiejszego świata.
To powieść skierowana do konkretnej grupy odbiorców i na pewno odnajdzie swoich zwolenników. Ja miło spędziłam czas i zżyłam się z bohaterami. Nie wszystkie elementy fabuły czy zachowania bohaterów przypadły mi do gustu, jednak nie zaważyło to na ogólnym wrażeniu, a to jest dobre. Książka jest przystępna i ciekawie wydana. Polecam fanom gatunku i każdemu lubiącemu historie płynące ciut wolniej niż zazwyczaj, a jednak wciąż pełne emocji.
Marta Daft