\”Pasażerka\” autorstwa Lisy Lutz urzeka już samą prostotą okładki. Niewyraźny, rozmyty cień człowieka rzucony na szarą powierzchnię zmusza do zatrzymania się i pochylenia nad tym tytułem. Trzy proste zdania na okładce, streszczające niejako fabułę wprowadzają w stan niepokoju, oczekiwania, wręcz nerwowości. Może to tylko detale, one sprawiły, że ta książka, przynajmniej w moich oczach, zdecydowanie wyróżniała się z tłumu innych tytułów. Dlatego też zaintrygowana tymi detalami z niecierpliwością sięgnęłam po tą liczącą nieco ponad czterysta stron powieść.
Wydawnictwo Akurat, które wydało \”Pasażerkę\” zdecydowało się na tylnej okładce ujawnić jedynie pierwsze strony powieści, nie dając nam nawet cienia pojęcia, jaki skarb kryje się w naszych czytelniczych rękach. Uszanuję jednak ten wybór i również nie zdradzę Wam nic więcej! Mam nadzieję, że dzięki temu, tak jak ja, przeżyjecie kilka razy miłe i nie miłe zaskoczenie dotyczące samej akcji, ale także głównej bohaterki.
Tanyę Dubois poznajemy w chwili, kiedy pochyla się nad zwłokami swojego męża. Najgorsze jest zaś jest to, iż sama nie wie, czy to ona przyłożyła dłoń do śmierci Franka, czy też był to po prostu nieszczęśliwy wypadek, bądź działanie osoby trzeciej. Po chwili zastanowienia i toaście wykonanym bourbonem decyduje się uciec z domu, zanim ktokolwiek odkryje ciało. To co z początku mogło się wydawać aktem szoku z biegiem czasu staje się niemym przyznaniem się do winy. Nasza bohaterka nie ma już żadnego wyboru, czy drogi odwrotu. Musi uciekać, zmieniać tożsamości, a jeśli trzeba również mylić kolejne tropy, jakie mogła za sobą pozostawić.
Co mogę powiedzieć na temat tej książki? Jest tym wszystkim, czego się po niej NIE spodziewałam. Sądziłam, że w moje ręce trafi kolejny kryminał o prostej fabule, ze sprawnie, ale nie rewelacyjnie nakreślonymi postaciami i zgrabnym zakończeniem. Nic takiego się nie zdarzyło. Autorka umiejętnie prowadziła nie tylko akcję, ale też ukrywała pewne wskazówki, które mimo wszystko nie przygotowały mnie na dynamiczne zwroty akcji, które przygotowała dla swoich czytelników.
Zgodnie z obietnicą umieszczoną na tylnej okładce jest to thriller psychologiczny trzymający w napięciu do ostatnich stron. Lisa Lutz stworzyła bogatą osobowość Tanyi i bardzo sprawnie ukazała jej dylematy wewnętrzne, a także siłę z jaką potrafi przemówić instynkt przetrwania, który drzemie uśpiony w każdym z nas. W moim odczuciu głównym przesłaniem tej powieści jest ukazanie tego, kim każdy z nas mógłby się stać w ekstremalnie niesprzyjających warunkach. Za pomocą tej historii możemy zastanowić się, jak daleko bylibyśmy w stanie się posunąć, aby ocalić własne życie, a także chociażby namiastkę tego, co pochopnie nazywamy nudną, szarą codziennością.
Autorka powieści sprawnie prowadzi swoich czytelników przez niuanse zmienienia tożsamości, ucieczki w nieznane, stawiając na drodze bohaterki ludzi złych, ale też dobrych, którzy wiele wniosą do jej codzienności. Wśród postaci pobocznych mam jedną ulubioną, ale nie zdradzę Wam kto to jest. Przeczytajcie \”Pasażerkę\” i zdecydujcie komu sami oddacie swoje serce.
Podsumowując: Polecam!
Monika Arora