Mocno skupione na pierwiastku kobiecym Sicario w reżyserii Denisa Villeneuve (znanego z m.in. Blade Runner 2049, Nowy początek, Labirynt), podbiło serca krytyków i widzów (choć moje serducho pozostało niewzruszone). Niewątpliwie za jego sukces w dużej mierze odpowiada genialna obsada, która udźwignęła ciężar emocjonalny tej produkcji. Za jej kontynuację wziął się Stefano Sollima, który ma o wiele mniej kasowych sukcesów w swoim kinematograficznym dorobku. Czy udało mu się odtworzyć ciężki, a jednocześnie pełen napięcia klimat poprzedniej produkcji? W zasadzie tak. Może pod pewnymi określonymi względami, jest to nawet film nieco lepszy? Na pewno można stwierdzić, że Sicario 2: Soldado różni się od pierwszej części.
Przede wszystkim ciężar historii został przesunięty mocno w stronę męskiego punktu widzenia bez pozostawienia w kontrapunkcie subtelnej nuty kobiecości, która tak doskonale grała w Sicario, i która całkowicie budowała jego fabułę. Soldado to męska opowieść w stylu maczo. Bliżej jej przez to do rasowego hollywoodzkiego kina sensacyjnego niż dramatycznego thrillera, choć dramatu i dylematów moralnych tu nie brak. Twórcy znowu prezentują widzom niejednoznaczną opowieść o moralności, choć akcenty zdecydowanie bardziej rozłożone są na chociażby wpływy polityczne, aniżeli wewnętrzne przeżycia bohaterów i ich decyzje. Figurą centralną tej opowieści staje się Alejandro, w którego roli powraca kradnący show Benicio Del Toro. A nieco chaotyczna i przeplatana polityką całość zostaje zamknięta w ostatnich, doskonałych, 15-20 minutach produkcji.
Tak więc, o ile Sicario prezentowało jakąś ideę, określony pomysł i sposób jego prezentacji, o tyle Soldado to po prostu całkiem dobry i mroczny film, w którym widz nie znajdzie zbyt wiele świeżych rozwiązań, za to chyba łatwiej wczuje się w jego treść. Jeśli o mnie chodzi, to dzieło Sollima przemówiło do mnie bardziej, może właśnie przez tę prostotę, której jestem zwolenniczką w tego typu produkcjach. Sicario mnie zmęczyło, i nawet wybitna Emily Blunt, nie dała rady przykuć mojej uwagi na dłużej. Soldado to kino mniej ambitne niż część pierwsza, ale sprawnie nakręcone i pokazujące klasę aktorską samą w sobie, dlatego będzie to doskonałe kino na niezobowiązujący wieczór. To taki film, który ze spokojem można obejrzeć w towarzystwie popcornu, popijając zimne piwo lub lepiej dobrą tequilę.
Żaneta Fuzja Krawczugo