W życiu człowieka zdarzają się czasem takie dni, że podejmuje on decyzje pod wpływem chwili, bo przykładowo spodobało mu się coś, czego w sumie nie miał w planach kupować czy poczuł, że jeżeli nie skorzysta z okazji to później będzie tego żałować. W tejże materii nie należę do wyjątków. Widząc książkę z intrygującą okładką i nazwiskiem autora, z którym zawsze chciałam się zaznajomić stwierdziłam, że muszę ją mieć. Dopiero później okazało się, że owa powieść, a była to Ręka umarlaka jest siódmym tomem Dzikich kart, z którymi nigdy nie miałam do czynienia. Ale przecież do odważnych świat należy, prawda?
Dżokerowo jest miejscem, w którym – jak się okazuje – nawet samozwańcza władczyni jego półświatka nie ma statusu osoby nietykalnej. Gdy Jay Ackroyd znajduje zmasakrowane ciało swojej pracodawczyni czuje się w obowiązku odnaleźć sprawcę tej zbrodni. Okazuje się, że nie tylko on postanawia rozwiązać zagadkę śmierci Poczwarki. Jego niechcianym sprzymierzeńcem zostaje Yeoman – były kochanek kobiety, którego ktoś za wszelką cenę próbuje wrobić jej morderstwo. Czy prywatny detektyw i zabójca będą w stanie nawiązać nic porozumienia i wspólnie dopaść zabójcę?
Ręka umarlaka jest powieścią z wartką, pobudzającą wyobraźnię akcją oraz dobrze nakreślonymi, pełnokrwistymi i charakternymi bohaterami, których nie sposób nie lubić. Chociaż kierują nimi zgoła inne pobudki zarówno Jay jak i Yeoman starają się postępować zgodnie z własnym sumieniem i zasadami, a to z kolei czyni ich osoby, które naprawdę trudno zapomnieć.
Książka wprowadza czytelników w świat wielkiej – nie zawsze grzecznej – polityki, gdzie zjawiska takie jak oszustwa, łapówkarstwo czy przekupstwa są powszechnie spotykane. Jak widać nawet alternatywny świat nie jest w stanie uniknąć tego, co nęka społeczeństwo od wieków. Co ważne czytający mogą również głębiej poznać samo Dżokerowo i jego mieszkańców, którzy chociaż z wyglądu przypominają potwory nie zawsze nimi są. Dlaczego to takie ważne? Nikogo nie należy oceniać – może nie być najpiękniejszy czy najmądrzejszy, ale nie znaczy to, że nie jest wartościową istotą niezasługującą na minimum zainteresowania czy zaufania. Warto pamiętać, że bardzo często pozory mylą.
Dla mnie największą trudnością była nieznajomość wcześniejszych tomów Dzikich kart. Przez to nie mogłam odpowiednio wczuć się w klimat tego kryminału, ponieważ cały czas starałam się zrozumieć i przyporządkować daną postać do pełnionej przez nią funkcji. W powieści tej nie ma również odwołań do poprzednich części i to również nastręcza trudności – bohaterowie bardzo dobrze znają osobę, z którą wchodzą w interakcję, a odbiorca na własną rękę musi szukać na jej temat informacji w sieci (ja przynajmniej tak robiłam żeby nie popadać w jeszcze większą frustrację).
Nie mniej lektura Ręki umarlaka sprawiła mi bardzo dużą frajdę i obiecałam sobie przeczytać Dzikie karty od pierwszego tomu, bo przekonałam się, że warto dać szansę tej serii.
Monika Mikłaszewska