Nie uważam, że pisać powinni tylko ludzie, którzy w tym kierunku się kształcili, sądzę, że wiele osób ma do opowiedzenia świetną historię i nie ma co nikogo dyskryminować, to że za powieść bierze się scenarzysta to dobra okazja, żeby sprawdzić, jak się ma do siebie pisanie porywającej historii na ekranie i książki, gdy nie ma miejsca na nadrobienie obrazem, muzyką, grą aktorów, autor musi dać nam do ręki scenariusz tak dopracowany, że ma odpalić automatycznie film. Nie czytałam wcześniej żadnych tekstów o Rysie, okładka powieści po prostu wpadła mi w oko, a wzrok kobiety śledził mnie po całym pokoju, więc w końcu się złamałam.
W stolicy znaleziono zwłoki. Po oględzinach okazuje się, że to jeden z drobnych pijaczków, wiecznie na bani, bez perspektyw, bez historii, w pełni anonimy, jeden z setek tysięcy w całym kraju. Pierwszym podejrzeniem są lokalne, grupowe porachunki, w końcu wiadomo, w walce o flaszkę używa się różnych środków. Jednak policjantka Monika Brzozowska ma inną teorię, ślady takich ciosów noża, bynajmniej nie kojarzą się jej z pijackimi porachunkami. Okazuje, że kobieta może mieć racje, gdy w podobny sposób ginie biznesmen, człowiek elegancki, zamożny, zupełne przeciwieństwo lokalnego pijaczka. Tropy zaczynają się dziwnie przeplatać i Monika dostrzega coraz więcej niepokojących sygnałów. Jaką tajemnicę skrywa przed współpracownikami policjantka?
Bywają książki, które mają świetny pomysł, fabuła jest obmyślona tak, że wydaje się to być przepis na bestseller. Tajemnice, kryminalna intryga powiązana z życiem prywatnym głównej bohaterki to naprawdę brzmiało dobrze. Niestety brakło nieco wykonania, zdarzają się wpadki, niekonsekwencje, brak logiki. Bohaterka bywa też irytująca. To moje pierwsze spotkanie z Igorem Brejdygantem, więc nie wiem, może ta książka to jednorazowa wpadka. Jak zwykle w książkach przeplecenie tego, co wydarzyło się kiedyś, z czasem teraźniejszym, to świetny pomysł i osobiście jedna z moich ulubionych form prowadzenia akcji, jednak zwykle rozprasza naszą uwagę i rzadko jest tak, że i przeszłość i teraźniejszość przypadają nam do gustu tak samo, w jednakowy sposób przyciągając naszą uwagę. Tu nawet takiej wpadki nie było, ale dla odmiany dosyć łatwo odgadłam zakończenie, co daje satysfakcję, ale i nasuwa pytanie, czy rozszyfrowanie tej zagadki nie przyszło mi za łatwo? To już przeczytajcie sami i odpowiedzcie sobie na to pytanie.
Katarzyna Mastalerczyk