Smutek, samotność i brak bezpieczeństwa. Często te czynniki dopadają nas pojedynczo, czasem wszystkie na raz, jednak z wiekiem i zdobytym doświadczeniem udaje nam się z tym walczyć. Smutek i samotność nie zawsze czekają na odpowiednie doświadczenie i w swe objęcia porywają dzieci. Rozpoczyna się walka o niezatracenie człowieczeństwa, niezbywanie marzeń i poszukiwanie szczęścia.
Piotruś bardzo dobrze zna smak samotności. Nie ma mamy ani taty. Wędruje po najsmutniejszym lesie, którego drzewa naznaczone są przez wojnę. Na swej drodze natrafia na Dom pod Topolą, który stoi w cichej i położonej daleko od dróg Zielonej Dolinie. To właśnie w tym domu chłopiec poznaje pewną kobietę, która odczuwa smutek, gdyż źli ludzie odebrali jej córki. Piotruś postanawia odnaleźć Kasię i Trusię. W wyprawie po przygody pomoże mu niezwykła wróżka, dając mu umiejętność zmniejszenia się i rozmowy ze zwierzętami. Dzięki temu chłopiec będzie mógł liczyć na pomoc psa Kiwaja i kotki Pameli. Co przyniesie ta niezwykła wyprawa i czy Piotruś odnajdzie wymarzony, ciepły i bezpieczny dom?
Od zawsze powieści Ireny Jurgielewiczowej trafiały w mój gust. Czy kolejna stała się moją ulubioną?
O chłopcu, który szukał domu, to poruszająca opowieść pełna wzruszeń, smutku, przygód i radości. Niezwykle płynny język przywodzi na myśl dawne opowieści o krainach pełnych dziwów i niebezpiecznych przygód. Piotruś musi stanąć twarzą w twarz z trudami samotnej wędrówki, do której zmusiła go wojna. Jest głodny i samotny, przestaje ufać ludziom, jednak postanawia zaryzykować dla odrobiny jedzenia. Ten jeden krok stanie się początkiem nowego domu, w którym do szczęścia brakować będzie tylko córek kobiety poznanej w Zielonej Dolinie.
Niezwykle dostojna i zmuszająca do refleksji fabuła zaciekawi każdego. Styl autorki zachwyci i wyzwoli masę emocji. Historia nie jest łatwa i skrywa mnóstwo metafor i symboli. Opisy i kreacja postaci na długo zapadną wam w pamięć. Ból samotności, świat tak nieprzyjazny małemu dziecku i poszukiwanie ciepła, zrozumienia i bezpiecznego domu. Trudy wojny, utraty bliskich i codziennej walki z poczuciem pustki przedstawiono realnie i namacalnie dodatkowo oplatając to iście baśniową atmosferą, która łagodzi poruszane tematy.
Pierwsze wydanie powieści wpisywało się w realia społeczne tamtych czasów, ale i teraz niesie za sobą przekaz, którego warto uczyć dzieci. To nie budynek jest ważny w życiu, a ludzie, których możesz nazwać rodziną, a największą wartością jest umiejętność okazania wsparcia i podania sobie pomocnej dłoni.
O chłopcu, który szukał domu to nie tylko piękna opowieść o losach dzielnego chłopca i pokonywaniu samotności. To piękna, kusząca oko twarda oprawa, która czyni książkę trwałą i daje gwarancje długich lat użytkowania. U nas poczeka, aż dzieci będą szukały odpowiedzi na temat samotności, rodziny i krztyny magii, jednak ja jestem tym tytułem oczarowana.
Marta Daft