Po przeczytaniu Ślepnąc od Świateł, postanowiłam przyjrzeć się bliżej Jakubowi Żulczykowi i jego twórczości. Akurat w tym samym czasie swoje wznowienie miała lektura, wydana po raz pierwszy w 2011 roku przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia – Zmorojewo. W odświeżonej, dużo lepszej oprawie wizualnej dostępna jest teraz z ramienia wydawnictwa Agora SA. Intrygująca, rzucająca się w oczy na księgarnianych półkach, aczkolwiek wielka zagadka ze względu na młodocianych bohaterów. Spodziewałam się przeskoku i taki przeskok dostałam. Z warszawskiego półświatka, do Głuszyc, małej miejscowości pełnej potworności.
Poznajemy Tytusa Grójeckiego, piętnastolatka, który zafascynowany jest zjawiskami paranormalnymi. Z uwagą śledzi wszelkie potencjalne wydarzenia, które mogłyby rozkręcić jego nudne, szare życie. Przychodzą jednak wakacje i kiedy wszyscy jego znajomi wysyłani są przez rodziców na obozy, zaznają nastoletniego życia, Tytus wysłany zostaje do dziadków, który mieszkają w Głuszycach. Rodzice planują wyjazd do Meksyku i w ten sposób próbują pozbyć się syna. Tytus nie jest zachwycony pomysłem i negocjuje z rodzinami obóz, na który uda się po powrocie od dziadków.
Jeszcze przed wyjazdem natyka się w Internecie na tajemnicę. Zagadkę, która potencjalnie może odmienić jego wakacje. W sąsiedniej wsi, podobno dzieją się dziwne rzeczy. Tytus z odrobinę większym podekscytowaniem wyjeżdża do dziadków, licząc na to, że rzeczywiście wydarzy się tam coś ciekawego. Dzień ciągnie się za dniem i wakacje nie układają się po myśli Tytusa. Poznaje w międzyczasie Ankę, która bardzo mu się podoba, ale w której typie Tytus zdecydowanie nie jest. Dziewczyna sobie z niego dworuje i często go podpuszcza. Chłopakowi udaje się ją jednak nakręcić na odkrywanie tajemnicy i wspólnie podejmują się zadania, żeby ją wyjaśnić. Ani Tytus, ani Anka nie spodziewają się jednak tego, co nastąpi i jakie wydarzenia będą miały miejsce w Głuszycach.
Zmorojewo to tytuł, który bardzo mocno opiera się na wierzeniach i mitach słowiańskich. Jest to lekka lektura, którą czyta się bardzo szybko. Modne w ostatnim czasie słowiańskie klimaty, na pewno zbiorą grono czytelników, które jest nimi zainteresowane. I chociaż czasami brakowało mi dynamizmu i historia miała przestoje, to mimo wszystko całkiem nieźle się ją czytało i z małym zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów.
Mimo wszystko mam jeden z nią, spory problem. Nie do końca wiem do kogo jest ona skierowana i kto tak naprawdę powinien po nią sięgnąć. Książka tak naprawdę o poczynaniach dwójki nastoletnich bohaterów. Bohaterów, którzy popełniają głupkowate błędy i nie zawsze racjonalnie myślą. Zbyt infantylna dla dorosłego czytelnika, a jednocześnie zbyt przerażająca dla dziecka. Dużo barwnych, przerażających opisów różnych istot. Młodszy czytelnik naprawdę może być historią przerażony, dlatego niekoniecznie kierowałabym do niego ten tytuł. Dorosłemu czytelnikowi może wydawać się zbyt prosta i mało porywająca. Nastolatkom się spodoba, tzw. młodym dorosłym wedle preferencji czytelniczych.
Pomimo tego, że dość dobrze czytało mi się ten tytuł, to mam co do niego trochę wątpliwości. Liczyłam na więcej. Niby ciekawa historia, która ma swoje złote momenty, które porywają, nie skradła jednak mojego serca. Nie przywiązałam się jakoś specjalnie do bohaterów i cały czas miałam wątpliwości, czy chcę przeczytać kontynuację. Pewnie, z ciekawości, po nią sięgnę, ale czy mam na to ochotę? No nie do końca. Czytałam znacznie lepsze historie. Dlatego też, jeżeli ma się dużo wolnego czasu, czyta się ogromne ilości lektur, to Zmorojowo może być jednym z przyjemniejszych punktów na liście, ale jeżeli mamy mocno ograniczony czas i chcielibyśmy czytać perełki… no to Zmorojewo niestety do nich nie należy.
Paulina Chmielewska