Historia oddziałuje na naszą wyobraźnię, na nasz sposób postrzegania świata. Wiele miejsc nie kojarzyłoby się nam z niczym, gdybyśmy nie znali historii, kto słyszałby o Narwiku, czy o Smoleńsku, byłyby to tylko punkty na mapie, za małe, by się rzucić w oczy. Jak ludzie przed \’44 myśleli o Normandii? Czy to były zwykłe plaże, wakacyjna destynacja, miejsce, z którego można patrzeć na północ, marzyć o dalekich krainach, tak jak my stojąc na plaży w Łebie, myślimy od dalekiej Szwecji. Tak jak teraz nikt nie przechadza się bezrefleksyjnie po Westerplatte, nie myśląc o groźnym pancerniku, tak chyba ciężko przejść się po piaskach Normandii, żeby zamiast kontemplacji natury, nie myśleć o tym, jak zmieniła się historia w tym miejscu.
Andrzej Łapiński napisał przewodnik po plażach Normandii, przybliża historię, która jest bardziej znana na Zachodzie, w Polsce jednak trochę mniej. Oczywiście uczymy się o lądowaniu w Normandii, wiemy, jakie było to wielkie przedsięwzięcie, jak ważne dla losów wojny, a jednak chyba bardziej mamy przed oczami Dunkierkę, niż właśnie Normandię. Sama nigdy nie byłam w Normandii, dlatego ciężko mi to było sobie wyobrazić, na szczęście książki mogą być sposobem na podróże i chociaż nie poczuję w stu procentach tej atmosfery, może wyobrażać sobie szum morza, bo autor zadbał, bym pozostałe elementy widziała bardzo wyraźnie. Ten przewodnik jest jak GPS, mówi, gdzie mamy jechać, gdzie skręcić, co zobaczyć. Bunkry, ważne miejsca, chyba nie zdawałam sobie sprawy, że Normandia była tak bardzo ufortyfikowana, a przecież znam historię! Niby wiedziałam o tych umocnieniach, ale wiedzieć a czytać o tym tak szczegółowo, oglądać to na zdjęciach. Robi wrażenie.
Książka jest napisana fantastycznym, gawędziarskim stylem, żegnajcie nudni przewodnicy, Andrzej Łapiński pokazuje, jak można opowiadać, żeby przykuć uwagę czytelnika. Nad moją uwagą panował niepodzielnie, rytm zwiedzania jest wyważony, to nie są suche opisy, to podróż w czasie, żebyśmy mogli dokładnie poczuć się jak na plażach Normandii 75 lat temu. Epicka walka, Niesamowite wysiłki, tak ofensywne, jak i defensywne, chyba nie uświadamiałam sobie nigdy wcześniej, jak to mogło wyglądać, ta książka daje o tym lepsze wyobrażenie. W końcu lądowanie w Normandii to zwykle akapit w podręcznikach – nie więcej. Nadal nie jestem fanką batalistyki, mam problemy z ogarnięciem strategii i przebiegu walk, tych skrzydeł, flank i okrążeń, ale mimo wszystko ta książka była dla mnie genialną lekturą. Dzięki niej, plaże w Normandii to moje nowe podróżnicze marzenie.
Katarzyna Mastalerczyk