Lato, upalne dni, ciepłe wieczory. Nic tylko skoczyć do jeziora, a może nawet jeszcze lepiej, wybrać się na rejs. Jeśli akurat nie macie możliwości by zostawić wszystko za sobą, to wybierze cię w tę drogę chociaż literacko. Razem z Antolką czeka was wiele wrażeń i młodzieńczych przygód.
Antolka nie ma łatwo, ale tym razem nie chodzi o problemy bytowe. Pod tym względem powodzi się jej naprawdę nieźle, ma wszystko o czym może zamarzyć z wyjątkiem… kochającej matki. Pani doktor ma bowiem na głowie większe problemy, niż rozkapryszona nastolatka. Zapewnia jej największe wygody, a w zamian oczekuje posłuszeństwa. Jednak pewnego dnia w Antolce coś pęka, po prostu nie może tak dłużej i… rusza naprzeciw przygodzie. Podczas swojej wyprawy przyjdzie jej spotkać młodzieńca z łódką i odkryć co nieco na temat samej siebie. To co? Ruszamy w drogę!
Pierwsza, i chyba najważniejsza uwaga, to to, że Antolka jest powieścią młodzieżową, czego zupełnie się nie spodziewałam. Przywykłam do tego, że autorka pisze cieple, babskie książki, adresowane raczej do dorosłego czytelnika. Ja akurat lubię obydwa gatunki, ale nie każdy jest podobnie otwarty na literackie odmiany. W Internecie przeczytałam sporo komentarzy rozczarowanych czytelniczek. Myślę, że warto następnym razem jakoś oznaczyć nowy nurt w twórczości autorki, żeby nie zrażać do siebie miłośniczek twórczości Pani Kordel, ale też nie tracić osób zainteresowanych nurtem młodzieżowym.
Skoro już mowa o nastoletnich klimatach, to jest to powieść napisana wybitnie w ramach young adult. Nie wiem, czy jest to wystarczające uzasadnienie dla pewnego poziomu naiwności, ale taki jest fakt. Anotlka nie grzeszy zdrowym rozsądkiem, a początkowy bieg historii to splot wydarzeń grubymi nićmi szytych. Za dużo w tym wszystkim lukru, zbyt wiele przewidywalności. Jakby autorka straciła umiejętność czarowania klimatem, a za wszelką ceną chciała napisać coś dla nastolatek. Szczerze mówiąc miałam ogromną obawę, że opowieść do samego końca będzie stanowić relację z nudnego rejsu, rozmów o niczym i rozwijającego się w przewidywalny sposób uczucia.
Całe szczęście… przycumowaliśmy. Przesyceni bujaniem i nadmiarem romantycznych widoków wychodzimy na suchy ląd. A jako, że ze mnie szczur lądowy, od razu poczułam się jak ?ryba w wodzie?. I Antolka chyba też nabrała werwy, bo z energią zaczęła się zajmować wyjaśnianiem tajemnicy swojego pochodzenia. W tej książce są w zasadzie dwa mocne elementy. Pierwsze to wygadana przyjaciółka, której życie rodzinne stanowi niezły kabaret, a drugi to właśnie osobiste śledztwo Antolki. Ten wątek czytało mi się ze sporą przyjemnością.
Jeśli zaś chodzi o tworzenie postaci to część wyszła, a część… nie bardzo. Niestety na minus oceniam postać samej Anotlki, ale też jej matki. Wyszło typowo i schematycznie. Autorka starała się nadać ich charakterom jakiegoś uzasadnienia, ale? nie udało się. Na plus za to wyszła relacja rodzinna przyjaciółki, widać, ze gdy autorka ma większe pole manewru, tworzy zwariowane i urocze postaci. Również kilka postaci pobocznych zwraca uwagę swoim ciekawym charakterem.
Mimo wszystko nie zaciera to kiepskiego wrażenia z całości. Antalka wyszła po prostu nijako. Typowy wątek miłosny, sztampowa kreacja matki i zbyt schematyczna konstrukcja fabuły sprawiły, że jest powieść młodzieżowa jakich wiele. Zdecydowanie wolę autorkę wydaniu dla dorosłego czytelnika.
Dominika Róg-Górecka