\”Wierzyć\” to coś innego niż \”wiedzieć\”. Jeżeli znajdziesz na coś dowód, to już nie wierzysz, a po prostu wiesz.*
Dla wielu z nas las jest miejscem, w którym możemy się wyciszyć i nabrać siły na pokonywanie kolejnych przeszkód lub zwyczajnie odpocząć. Lubimy po nim spacerować i zachwycać się jego pięknem. Doceniamy to, co nam ofiaruje i staramy się o niego dbać. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że może on skrywać mroczną tajemnicę i pośród leśnego poszycia oraz bujnych drzew czai się niebezpieczeństwo? Coś pradawnego i potężnego, co potrafi władać tym miejscem i to od niego za każdym razem zależy, czy opuścisz las, czy też będziesz w nim błądził, aż okaże ci łaskę? W co wtedy wierzyć i komu ufać?
Dwójka studentów – Karolina i Tomek – wybierają się na wycieczkę w czasie wielkiego tygodnia, aby poprawić relacje w swoim związku, który ostatnio przechodzi gorsze chwile. Ich celem jest Suwalszczyzna, gdzie w małej miejscowości chcą pozwiedzać lokalne atrakcje i cieszyć się pięknymi krajobrazami. Jednak wyprawa od początku nie idzie po ich myśli i co chwilę dochodzi do sprzeczek między nimi lub kryzysowych sytuacji. Na końcu okazuje się również, że miejsce, w którym mieli spać, jest zamknięte, a właściciele nagle wyjechali. Na szczęście w ramach zadość uczynienia znajdują im inne miejsce na nocleg. Tak właśnie młodzi trafiają do Białodębów, gdzie czeka na nich piękna Natalia. Jak się okazuje, para nieszczęśliwie trafiła na moment, kiedy umiera jej dziadek, jednak – chociaż jeszcze tego nie wiedzą – to będzie najmniej przerażający moment w czasie ich pobytu w tym miejscu. Co ich czeka?
Tak jakoś wyszło, że z twórczością Artura Urbanowicza zapoznałam się od środka. Najpierw zabrałam się za Grzesznika, następnie był Inkub, a Gałęziste, chociaż mam od początku w pierwszym wydaniu na półce, musiało poczekać, aż pojawi się wznowienie, bym przełamała swoje obawy i zmierzyła się z debiutem autora. Co prawda poprawionym i wzbogaconym o posłowie, ale jednak z tą samą historią. Co mogę napisać o tym tytule po jego zakończeniu?
Nie znam pierwszej wersji, więc o różnicach między wydaniami wypowiadać się nie będę, za to o samej fabule, jak najbardziej. Ta zaś jest dokładnie w stylu powieściopisarza. Gałęziste od pierwszych stron przykuwa uwagę czytelnika i widać, że autor się nami bawi. W mistrzowskim stylu już samym prologiem wprowadza nas w stan napięcia, by potem uśpić naszą czujność obyczajowym wątkiem i tylko gdzieś pomiędzy wplata sytuacje wywołujące niepokój i chęć obejrzenia się za siebie, a to dopiero początek. Powoli, krok po kroku robi się coraz straszniej, granica między realnością a fikcją praktycznie zanika. Wszystko wydaje się skomplikowane i bez sensu, ale gdy tylko uważnie śledzi się bieg wydarzeń, można dostrzec, że jednak ten sens jest, ale my i tak pozostajemy zszokowany, bo koniec nas zaskakuje, a my nie potrafimy pojąć, jak i kiedy do takiego finału doszło.
Na pochwałę zasługują również bohaterowie, a raczej ich charakterystyki. Bo przyznać trzeba, że chociaż jest ich tutaj naprawdę sporo, to każdy został dopracowany, dzięki czemu łatwo nam się odnaleźć w tym, kto jest kim i jakie ma zadanie, a wszyscy są tu po coś, nie ma przypadkowych postaci, każda wnosi coś do historii. I nie myślcie sobie, że można kogokolwiek rozpracować i stwierdzić, że się go poznało. Jedna postać może mieć wiele masek i zaskoczyć potrafi ta najmniej podejrzana.
Gałęziste czytało mi się naprawdę dobrze i były momenty, gdy ciarki przechodziły mi po plecach, wstrzymywałam powietrze lub z niedowierzaniem kręciłam głową. To był debiut autora i wcale się nie dziwię, że otrzymał nagrodę i jest tak zachwalany. Nie mówię tego przez pryzmat tego, że znam jego kolejne rewelacyjne książki. Ta powieść broni się sama świetnie skonstruowaną fabułą, klimatycznymi opisami Suwalszczyzny, nawiązaniem do dawnej słowiańskiej mitologii, tym jak jest niejednoznaczną i skłania czytelnika do całkowitego skupienia oraz analizowania każdego słowa czy gestu. Nie można również zapomnieć o nieustającym, chociaż czasem przyczajonym klimatem grozy, klimatycznych ilustracjach Michała Loranca, które jeszcze mocniej wpływają na wyobraźnię i zakończeniu, które wbija w fotel, sprawiając, że ponownie analizuje się wszystkie wydarzenia.
W jednej z opinii spotkałam się ze zdaniem, że czytelniczka podziwia autora za wyobraźnię, ale bałaby się z nią żyć i ja się pod tymi słowami podpisuję. Artur Urbanowicz, jak żaden inny pisarz grozy, potrafi wpłynąć na moją wyobraźnię i sprawić, że nie przewracam co chwilę oczami zażenowana tym, co czytam tylko, jak ta przerażona owieczka idę do przodu, zamiast uciekać. Polecam Gałęziste z czystym sumieniem i lekką obawą wejścia do lasu tuż obok mojego domu. Kto wie, co się w nim skrywa?
Irena Bujak