Poszukiwania ciekawych lektur wśród tak zwanych małych literatur zawiodły mnie tym razem do Rumunii, skąd pochodzi autorka wydanej przed Wydawnictwo EMG powieści \”Niewinni\”. Powieści, jak głosi blurb, \”dla całej rodziny\”, co obiecuje książkę, którą w różnych okresach życia można czytać w różny sposób. A wzmianka o historycznym kontekście tej autobiografizującej opowieści tylko potęguje zainteresowanie. W końcu o Rumunii okresu komunistycznego nieszczególnie uczymy się na lekcjach historii, niewiele wiemy też o niej z filmów dokumentalnych, chyba że ktoś jest pasjonatem. Powieść Pârvulescu obiecuje zaś tak wiele, że aż boję się tej nadziei na zupełnie inny świat.
O \”innym świecie\” wspominam nieprzypadkowo, tak bowiem narratorka zaczyna swoją historię: \”wydarzenia, o których będzie tu mowa, działy się w innym świecie\”. Jest to świat niby inny pozornie, ponieważ \”Niewinni\” to powieść obyczajowa, niekiedy ciążąca w stronę literatury dziecięcej, to znów w stronę niedokończonej sagi rodzinnej, urywającej się w dramatycznych okolicznościach. Główni bohaterowie to czworo dzieci: Dina, Doru, Matei i Ana, a narracja prowadzona jest z perspektywy najmłodszej w tym gronie Any, którą można utożsamiać z autorką (Ana to zdrobnienie od imienia Ioana). Cała czwórka mieszka w wielkim, starym domu w Braszowie – miejscowości na styku kultur, języków i sposób myślenia. Powieść składa się z krótkich opowiadań o życiu braszowskich dzieci widziany z perspektywy \”skrzywionej\” percepcji Any, niezdolnej do pojmowania metafor i tłumaczącej je sobie w sposób dosłowny. Teksty, czasem z wyraźną puentą, a czasem z rozmytym finałem, tworzą większą całość ukazującą upływ czasu i przemiany zachodzące w bohaterach, w ich domu, wreszcie – w całej Rumunii. Historia niekiedy bywa subtelnie obecna w ich życiu poprzez przedmioty i wspomniane wydarzenia, kiedy indziej natomiast wdziera się w nie brutalnie w opowieściach ciotecznej babki Magdy lub dramatycznych wydarzeniach, których dzieci są świadkami. \”Niewinni\” to bowiem opowieść o ludziach, domach i czasach, jednocześnie bardzo uniwersalna i nader konkretna w swej wymowie.
Sama dla siebie nazwałam tę książkę \”rumuńskimi Dziećmi z Bullerbyn?, ponieważ z uwagi na narratorkę (najmłodsze dziecko w małej społeczności) i sposób konstruowania kolejnych epizodów nie da się od tej analogii uciec. To jednak opowieść o wiele bardziej ponura niż sielankowa historia Astrid Lindgren. Autorka przejmująco, choć bez nadmiernego patosu, opisuje realia komunistycznej Rumunii i prowadzi przez nie czytelnika, \”dorastającego\” w świecie powieści na równi z bohaterami. Pârvulescu wyróżnia się niezwykle plastycznym stylem i doskonałym utożsamieniem z dziecięcą narratorką. To proza głęboka, przekonująca, a jednocześnie nie tak hermetyczna, by odstraszyła czytelnika młodszego lub nieobeznanego z realiami Rumunii. Szczerze polecam.
Joanna Krystyna Radosz