Historia odkrycia \”polskiego El Greka\” brzmi niewiarygodnie, trochę jak wątek wyjęty ze scenariusza filmowego – dużo tu przypadku, a może przeznaczenia. W niewielkiej polskiej wsi, na plebanii, gdzieś w prywatnym pokoju proboszcza wisi sobie stary, zniszczony, poczerniały obraz, w którym przez lata nikt nie rozpoznaje ręki mistrza – takie brzydkie kaczątko, w którym gdzieś pod warstwą brudu i farb dawnych konserwatorów kryje się piękny łabędź. Przypadkiem wisi naprzeciw drzwi wyjściowych z mieszkania księdza, które przypadkiem są uchylone, gdy przypadkiem po drugiej ich stronie pracują znawcy sztuki. Przypadków – czy też celowej interwencji sił wyższych – jest tu więcej, a koleje gubienia i odkrywania owego obrazu są nieco bardziej złożone. Tę historię zbadała i przedstawiła w swojej książce \”Polski El Greko\” Katarzyna J. Kowalska.
Historia nie rozpoczyna się odkryciem obrazu. Nim do tego dojdzie poznajemy główne bohaterki – dwie młode znawczynie sztuki, które wkrótce wyruszają w podróż po prowincjonalnych mieścinach, by dokonać inwentaryzacji dzieł sztuki pozostałych w granicach Polski po wojnie. Podróżują w raczej mało luksusowych warunkach, sypiają różnie, jedają raczej niewiele. Te pierwsze rozdziały opisujące podróże Izabeli Galickiej i Hanny Sygietyńskiej są chyba najprzyjemniejszą częścią książki. Historia poszukiwaczek skarbów. Z rzeczywistości odtwarzanej głównie na podstawie relacji pań i ich zapisków z tamtych dni, zbudowano tu barwny pejzaż, gdzie odkrywamy kulisy ich pracy, świat polskiej prowincji lat pięćdziesiątych i bardzo ciekawą plejadę księży – strażników sztuki, tak różnych i ciekawych niekiedy jak skarby, których strzegą. Czuć tu również młodość i niezmordowany entuzjazm, który się nieco udziela.
W \”Polskim El Greko\” znajdujemy również opisy obrazu – dość szczegółowe, analityczne, na różne sposoby argumentujące autentyczność dzieła, ale również przedstawiające wątpliwości i ich rozwiewanie. Emocjonujące są tu fragmenty dotyczące kolejnych etapów pracy konserwatorów obrazu. Szczerze nie spodziewałam się, by opis żmudnej pracy konserwatorskiej tak mnie zaciekawił. A to nie wszystko – wszak sukces ma wielu ojców a cenne przedmioty wielu właścicieli. Między wszystkim pojawiają się w opowieści kardynał Stefan Wyszyński, Ludwik Jerzy Kern, Anna Milewska, Małgorzata Szejnert. Tak oto na historię nakładają się kolejne wątki, anegdoty, ciekawostki, informacje z różnych dziedzin, a autorka chwyta wszystkie te nici i tka z nich bardzo zgrabną całość.
Książkę szczerze polecam. To świetnie napisana praca reporterska, kreśląca wielowątkowe tło, na którym sprawa odkrytego obrazu uwidacznia pewne zjawiska ze świata sztuki, historii, polityki, biznesu, socjologii, muzealnictwa, sacrum i wielu innych. Chwilami zabawna, czasem wzruszająca, zawsze ciekawa. Nie wiedziałam czego spodziewać się po tej książce, a okazała się przyjemną podróżą w przeszłość z wielką sztuką w tle.
Iwona Ladzińska