Chyba mało z nas myśli o tym, co stanie się z naszymi rzeczami po śmierci. Odsuwając w czasie myślenie o śmierci, tak jakbyś nie kusili losu. Później oczywiście planujemy, które dziecko co dostanie, co komu i dlaczego. Chociaż w Polsce świadomość tego, jakiego chaosu można narobić po śmierci, jest wciąż za mała. O tym, jakiego można narobić zamieszania, poczytamy w tej książce. Tytuł sugerował mi, że książka będzie bezpośrednio tyczyła Kafki, a ja bardzo chciałam się przemóc, bo jakoś do tej pory z tym pisarzem nie było mi bardzo po drodze, ale przywykłam do tego, że Agora wydaje wartościowe książki, które mnie zaskakują i jak nie przeczytam, to tylko później żałuję. Książka o walce o spuściznę.
Gdy Kafka umierał, poprosił swojego przyjaciela, by wszystkie jego papiery spalił, bez czytania. Przyjaciel nie tylko nie wywiązał się z zadania, ale w latach trzydziestych, gdy uciekał przed nazistowską zawieruchą z rodziną, zabrał też pamiątki po pisarzu. Gdy zaś umarł on, to w testamencie przekazał swoje dokumenty i pamiątki po Kafce swojej sekretarce i przyjaciółce. Teraz zaś my patrzymy na proces, który ma rozstrzygnąć losy tego dorobku, czy dostać go mają najwybitniejsze biblioteki, czy też przypaść ma córce. Perypetie jak z amerykańskiego serialu, a wystarczyło samemu spalić swoje papiery, a nie ufać kolegom.
Jest odwieczna prawda, sukces ma wielu ojców porażka jest sierotą. Gdyby Kafka był miernym pisarzem, to nikt nie dobijałby się o szpargały, nie toczyłyby się gargantuiczne procesy, będące jakby żywcem wyjęte z jego książki. Tymczasem o spuściznę dopominają się biblioteki, każda chce być destynacją pielgrzymek badaczy fenomenu Kafki. Właściciel od tego się zaczęło, od zbiegu okoliczności, bo ktoś wypatrzył adnotację o tym, kto jest w posiadaniu dokumentów, że toczy się sprawa. Wola zmarłego jest na ostatnim miejscu, dla mnie to zupełny brak poszanowania. Czasami sama wzdycham, gdy czytam, że na przykład listy Jane Austen zostały zniszczone, a tkwi we mnie ciekawość, ale ktoś sobie tego życzył. Nie podoba mi się, że wszyscy kłócą się o to, czyje ma być coś, co powinno już nie istnieć. Ktoś, kto jest twórcą znanym na całym świecie, nie powinien być odzierany z prawa do decydowania o własnym majątku. Smutne to. Zasmuciła mnie ta książka i skłoniła do refleksji.
Jestem bardzo zadowolona z lektury, chociaż nie wszystko potoczyło się tak, jak liczyłam, mam nadzieję, że pod wpływem tej książki wrócę do Kafki.
Katarzyna Mastalerczyk