Najpierw książki uznane i nagrodzone, dopiero potem debiut – w takiej kolejności Wydawnictwo Literackie prezentowało polskim czytelnikom powieści Marlona Jamesa. Kolejność tylko pozornie zaskakująca, debiutancki Diabeł Urubu faktycznie miał bowiem zdecydowanie mniejsze szanse na sukces niż Krótka historia siedmiu zabójstw i Księga nocnych kobiet – brak prestiżowych nagród na koncie, mało popularna tematyka i reputacja książki aż siedemdziesiąt osiem razy odrzuconej przez amerykańskich wydawców raczej nie działałyby na jego korzyść. Szkoda, bo pomimo niewielkich rozmiarów jest to powieść niosąca istotne przesłanie i stanowiąca ciekawe spojrzenie na człowieka jako istotę duchową.
Marlon James przenosi czytelnika do lat 50. XX wieku, do niewielkiej wioski Gibbeah na Jamajce, gdzie lokalnej społeczności od lat przewodzi Hector Blight, bardziej znany jako Rum Kaznodzieja – korzeni takiego przezwiska dość łatwo się domyślić. Senne życie mieszkańców wsi zakłóca przybycie tajemniczego mężczyzny, który każe nazywać się Apostołem Yorkiem. Charyzmatyczny przybysz z miejsca podbija serca parafian i wyrzuca dotychczasowego pastora na bruk – równie szybko zaczyna też zaprowadzać we wsi własny porządek, oparty na biblijnych słowach o pomście i potępieniu. Szaleństwo, jakie już wkrótce ogarnia Gibbeah, może powstrzymać tylko Rum Kaznodzieja wspierany przez równie jak on sam opluwaną Wdowę.
Zaledwie dwieście pięćdziesiąt stron, a treści tyle, co w niejednym opasłym tomiszczu. Diabeł Urubu to w pierwszej kolejności opowieść o potrzebie wiary i duchowego przywództwa, tak silnych, że nie zważających na jawne ułomności \”pasterza\”. To także historia badająca korzenie fanatyzmu religijnego, wyrastającego na kanwie biedy, niezadowolenia, rozczarowania i dramatycznych doświadczeń z przeszłości. Marlon James zdradza prosty, w gruncie rzeczy, mechanizm działania wszelkiej maści religijnych guru, kierujących swoje przesłanie przede wszystkim do ludzi pozbawionych perspektyw i słabo wykształconych, a tym samym bardziej podatnych na siłę perswazji. Konkretne wyznanie nie ma tu znaczenia – w ten sam sposób działają fundamentaliści chrześcijańscy, muzułmańscy, żydowscy itd. Takie ujęcie problemu nadaje powieści Diabeł Urubu ponadczasowy i uniwersalny charakter – mimo że akcja osadzona jest na egzotycznej dla większości zachodnich czytelników Jamajce, przesłanie jest zrozumiałe i bliskie także odbiorcom spoza tego kręgu kulturowego. Marlon James stawia też w swojej debiutanckiej powieści istotne pytanie o naturę krzywdy i odkupienia, zarówno na przykładzie molestowanej w dzieciństwie Lucindy, jak i samego Apostoła Yorka – rodzą się uzasadnione wątpliwości, czy jego religijny fundamentalizm to efekt rzeczywistego nawrócenia, czy narzucona samemu sobie pokuta za zbrodnię sprzed lat. Do mnie należy pomsta czy raczej oko za oko? – dla Apostoła Yorka odpowiedź jest oczywista, nawet jeśli zemsta zbliża bardziej do Diabła niż do Boga, i uwalnia tkwiące w każdym człowieku, mniejsze lub większe pokłady zła. A te, zdaniem Marlona Jamesa, uwolnić jest całkiem prosto.
Diabeł Urubu to powieść utrzymana w klimacie realizmu magicznego, z atmosferą przesyconą zabobonem i cudownością ? pod chrześcijańskim naskórkiem mieszkańców Gibbeah, nie tak znowu głęboko, kryją się bowiem dawne pogańskie gusła i przesądy. Na tym magicznym tle ostateczny pojedynek Apostoła Yorka i Rum Kaznodzieji jawi się niczym starcie przedwiecznych demonów walczących o rząd dusz nad mieszkańcami swojej wsi ? to walka Dobra ze Złem ŕ rebours, żadna ze stron nie jest bowiem ani całkowicie dobra, ani całkowicie zła.
Debiutancka powieść Marlona Jamesa pozbawiona jest rozmachu fabularnego jego kolejnych dzieł – ilość wątków jest ograniczona, fabuła odznacza się mniejszym stopniem skomplikowania, a akcja poprowadzona została w sposób prosty i dość oczywisty (pomijając wcale nieoczywiste, intrygujące zakończenie). Nie oznacza to jednak, że poziomem odstaje od Księgi nocnych kobiet czy Krótkiej historii siedmiu zabójstw – jest inna, lecz równie wartościowa, działająca na wyobraźnię i hipnotyzująca. Autorowi udało się bowiem wykreować atmosferę niesamowitości – duszną, ciężką, momentami wręcz klaustrofobiczną, oraz stworzyć historię wywołującą emocje na długo zapadające w pamięć czytelnika. James pokazał też, że już na początku kariery literackiej dysponował niezwykłym, charakterystycznym i szalenie sugestywnym stylem, który wkrótce stał się jego znakiem rozpoznawczym – przypuszczam, że mniej zorientowany odbiorca mógłby nawet nie zauważyć, że czyta powieść debiutanta, a nie dojrzałego, doświadczonego na polu wydawniczym twórcy.
Blanka Katarzyna Dżugaj