Tematyka antropologii sądowej to od pewnego czasu coś, co bardzo lubię. Moja rodzina, znajomi, uważają, że skłonność do zaczytywania się w opisach sekcji zwłok, wnikania co i jak, gdy już umrzemy, jest niezdrowe, żeby wprost nie orzec, że to najzwyklejsza patologia i powinnam się leczyć. A ja jednak lubię takie seriale ? bardzo nawet, a jak tylko wpadnie mi w oko coś, co zahacza o antropologię sądową to znoszę, jak pies cudze kapcie do domu. O powieściach Becketta słyszałam, nawet znajomi wysyłali te strzały swoje, jak to… nie czytałaś?? No to uznałam, że czas nadrobić braki, jak zwykle strzeliłam sobie w kolano i przeczytałam książkę, która jest częścią serii. Bo dlaczego nie.
Powieść opowiada o perypetiach antropologa sądowego, który odpoczywa po wcześniejszych przejściach, niby stara się żyć normalnie, ale nagle dostaje wezwanie. Na terenie opuszczonego szpitala znaleziono zwłoki kobiety, kobieta była w ciąży. Budynek szpitala jest już praktycznie tuż przed wyburzeniem, ale jak możecie się domyślać, tajemnicze zwłoki opóźniają demolkę. Kim była kobieta? Dlaczego zginęła? Co wydarzyło się w tym miejscu. Wiadomo, takie opuszczone szpitale to wprost wymarzona sceneria dla kryminałów, nawet z nutą thrillera. Smaczkiem dla dziwaków takich jak ja będzie wprowadzenie w arkana zawodu antropologa. Fachowe podejście do kwestii zgonu i rozkładu. Sądzę, że znajdą się czytelnicy, którzy uznają Davida Huntera za zdrowo kopniętego, ale ja momentalnie go polubiłam. Nie czułam też jakoś dotkliwie, że nie czytałam wcześniejszych książek.
Jeśli chodzi o Wydawnictwo Czarna Owca, moim zdaniem od pewnego czasu są dla mnie faworytami, jeśli chodzi o rynek kryminałów, wydają powieści na dobrym poziomie, wciągające i chociaż w swojej ofercie mają nie tylko powieści o zbrodniach, bo chwalę też inne ich serie, to jednak będą się mi kojarzyć ze świetnymi kryminałami. Ta powieść tylko podtrzymała moją opinię. Moim zdaniem już szata graficzna, świetnie wprowadza czytelnika w nastrój, a treść po prostu broni się sama. Ponieważ jest to moja pierwsza przygoda z prozą autora, to początkowo trochę gubiłam się w ilości wątków i potencjalnych scenariuszy, ale finalnie byłam zaskoczona i niemalże zaczarowana, że autor był w stanie tak płynnie to połączyć. Mam nadzieję, że pozostałe książki autora też mnie nie rozczarują, bo planuję ruszyć do nadrabiania, skoro ta ? tak świetnie się sprawdziła, to mam wysoko postawioną poprzeczkę!
Katarzyna Mastalerczyk