Trefliki kochają swoją mamę, ale ta, zmęczona codziennością, chcę zrobić coś dla siebie i wyjeżdża. Treflinka nie może się z tym pogodzić, czuję węzeł w brzuchu. Razem z rodziną stara się zapełnić czas, który bardzo się wlecze pod nieobecność mamy. Czy taniec, spacery z pająkiem, pieczenie ciasta pomogą?
Książkowa wersja przygód Treflików jest o wiele lepsza od tej filmowej. Jest bardziej emocjonalna, przystępniejsza dla dzieci, napisana prostym językiem. Fabuła każdą kolejną stroną coraz bardziej wciąga, a mały czytelnik z ogromnym zaangażowaniem śledzi kolejne pomysły Treflików, którzy chcą umilić czas nieobecności mamy. Bardzo podoba mi się w Czekamy na mamę to że autorka nazywa uczucia bohaterów bardzo prosto. Owszem, opisuje je, ale dzięki temu, że dzieci mają wszystko przystępnie podane, same mogą nauczyć się rozpoznawać i nazywać swoje emocje. Po przeczytaniu całej książeczki z dzieckiem można usiąść i porozmawiać o tym, co czuła Treflinka, jej mama i cała rodzina.
Ale to nie wszystko. W Czekamy na mamę autorka, zamieściła zabawy aktywizujące dla dzieci. Uatrakcyjnia to lekturę, ale uważajcie – przy trzecim czytaniu (pod rząd, oczywiście) wasze pociechy nie dadzą wam zapomnieć o zabawach. Będziecie musieli wykonywać wszystko. Nie ma co ukrywać, że takie wstawki tylko uatrakcyjniają lekturę i czynią ją fajniejszą od telewizji. Co najważniejsze – razem z dzieckiem spędzamy czas, a w dobie, kiedy wszyscy wszędzie się śpieszą, ważne jest, aby chociaż chwilę pobyć dla siebie. A czytanie książek od najmłodszych lat, rozpala w naszych dzieciach miłość do słowa czytanego; pokazuje, że przy lekturze można się świetnie bawić.
Czekamy na mamę jest wydana bardzo estetycznie. Twarda oprawa i śliskie, grubsze kartki w środku utrudniają przypadkowe zniszczenie czy uszkodzenie książeczki. Na stronach nie ma wiele tekstów, a ilustracje są proste, ale przyciągają wzrok.
Katarzyna Krasoń