W każdym domu znajdzie się miłośnik gier planszowych. Taki osobnik wie, jakie emocje towarzyszą takiej rozgrywce. Już samo otwieranie pudełka to cała masa endorfin przepływających przez nasz organizm, a to przecież dopiero początek.
Memuu nie ma wielu elementów skrytych w małym, choć cieszącym oko pudełku. Ot instrukcja obsługi, 72 karty, na których skryło się osiem różnych przedmiotów, na trzech różnokolorowych tłach oraz trzy karty z krowami. Czy młodzi adepci sztuki planszówkowej mają czym się zachwycać?
Żywe kolory, prostota i jakość wykonania kart z pewnością przekona każdego. Podobnie jest z samym celem gry. Niezwykle prosta i równie zabawna fabuła pozwoli nam na grę zarówno w większym gronie, jak i tylko w dwie osoby.
Cel gry jest jasno określony, a więc i młodszy gracz nie będzie miał problemu z okiełznaniem Memuu. Wygrywa ta osoba, która będzie posiadaczem największej liczby kart na koniec rundy. Zanim to nastąpi potencjalny zwycięzca i jego współgracze muszą trenować pamięć i wytężyć wzrok.
Widziałeś ostatnio krowę? To właśnie osoba, która jako ostatnia widziała to zwierzę, rozpoczyna rozgrywkę poprzez przetasowanie kart i ułożenie ich na stosie. Gdy ten jest już gotowy, rozdający kładzie jedną z kart na środku stołu obrazkiem ku górze. Kolejne karty tworzą jedna po drugiej wciąż rosnący stos, który można zgarnąć, gdy pojawią się w nim dwie takie same karty. Jeśli tylko masz, choć cień podejrzeń, że twoja właśnie dołożona karta pokrywa się obrazkiem z kartami na stole, zakrywasz stos i mówisz na głos, jaki obrazek już się pojawił.
Gdy traf był celny, karty trafiają do gracza, który podjął się przykrycia stosu. Jeśli trafiliście kulą w płot, karty rozdane są pozostałym graczom. Jednak Memuu nie może się obyć bez krowy. Gracze powinni na nie uważać. Gdy karty z łaciatą mordką pojawią się na stosie, liczy się refleks, gdyż osoba, która pierwsza zakryje stos z krowią kartą na szczycie, może zabrać cały stos bez podawania par.
Cała gra składa się z tylu rund, ilu jest graczy, gdyż każdy musi być tasującym. Ten, kto wygrał najwięcej rund staje się mistrzem Memuu. Całość jest prosta i niezwykle barwna. Pomimo łatwych reguł z czasem można urozmaicać rozgrywki i np. zakrywać stos dopiero przy dwóch kartach pasujących do naszej.
Razem z dziećmi uśmialiśmy się strasznie, szczególnie gdy prym w grze wiódł młodszy z Dafcików, który wymyślał zasady na pniu, np. przykrywając stos, należy udawać krowę. Memuu to świetna opcja do trenowania pamięci, spostrzegawczości i mięśni brzucha. Można połączyć rodzinne popołudnie z nauką, której dzieciaki nawet nie zauważą.
Niewielkie opakowanie sprawdzi się świetnie w podróży, w domu czy na pikniku w parku. Bez względu na miejsce i porę roku zabawa gwarantowana. To co, macie refleks, by wygrać w tej grze?
Marta Daft