Czułam przez skórę, że Nocna droga to książka, którą chcę przeczytać. Nie musiałam czytać opisu z okładki, coś mi to mówiło. Dlatego raz prawie kupiłam książkę, ale, jako że miałam się wstrzymać z takimi zakupami, to poczekałam i mogłam spokojnie się cieszyć, gdy następnego dnia kurier mi ją przywiózł. Trochę poleżała i poczekała, aż dopadł mnie czytelniczy kryzys, po powrocie ze Lwowa odechciało mi się czytania, za bardzo pogrążyłam się w tęsknocie za miastem, które kocham, ale jednak terminy gonią i pomyślałam, że sprawdzę, co ma mi do zaoferowania najnowsza powieść Hannah. Słowik bardzo mi się podobał, Wielka samotność była rozwlekła, ale finalnie wzruszyła mnie do łez. Kiedy zaczęłam czytać Nocną drogę, prędko żałowałam, że nie mam więcej urlopu.
Nastoletnia Lexi całe dotychczasowe życie tułała się po rodzinach zastępczych, bo jej niewydolna wychowawczo matka popadała w nałóg, gdy dziewczyna budowała już jakieś bezpieczne życie, matka jak kataklizm wracała. W końcu, jak to z narkomanami, matka bierze za dużo i umiera, a po Lexie zgłasza się siostra jej babki, zaprasza ją do Seattle, gdzie, chociaż sama nie jest zamożna, Eva daje Lexi miłość i rodzinne wsparcie. Pierwszego dnia liceum córka narkomanki poznaje Mię, dziewczynę z bogatego domu, która ma wszystko; miłość wsparcie i akceptację. Rozpoczyna się wspaniała przyjaźń. Od pierwszego dnia szkoły Lexie wodzi oczyma za Zach\’iem bliźniakiem Mii, ale wie, że to owoc z zakazanego drzewa i już jedna przyjaciółki Mii tak złamała jej serce. Ta powieść złamie serce, zachwyci fanów powieści Picoult, ale i Hoover, czy Sheridan. Miejscami tragiczna, ale porywa, jak wir wodny.
To taka amerykańska historia, bez lukru, o dziewczynie bez pieniędzy, bez pochodzenia, która zostaje dopuszczona do świata bogatych, chociaż ciotka ją ostrzega, ona prze do przodu siłą swojej młodości i naiwności, jaką mamy, zanim życie nie stłamsi naszych marzeń. Nie chcę Wam spojlerować i nie powiem Wam nic więcej, ale koniec książki przepłakałam, była druga w nocy, a ja otoczona chusteczkami higienicznymi łkałam jak szalona i nie mogę przestać żałować, że ta historia już za mną. Napisana bardzo dobrze, moim zdaniem, nie może zawieść.
Piękno tej historii leży w smutku, który tak często przewija się przez strony, niby mówią, że miłość zwycięża wszystko, ale może jednak czasami nie daje sobie rady? A może czasami problem jest w nas samych. Jak ja się cieszę, że jedną jeszcze powieść autorki mam zachomikowaną w rogu pokoju na stosiku. Już wiem, po co sięgnę w chwili kryzysu!
Katarzyna Mastalerczyk