Polacy to naród, który ciągle zmaga się ze swoją historią. Żyjemy echami przeszłości, wspominając zrywy narodowe, walkę o niepodległość i walkę z wrogami. W roku 2019 z okazji kolejnych obchodów święta niepodległości – pierwszy to bardziej romans historyczny \”Legiony\”, a drugi to biografia Józefa Piłsudskiego – ojca polskiej niepodległości. Pierwszego z wyżej wymienionych filmów muszę przyznać szczerze nie miałem okazji oglądać, za to jestem świeżo po seansie tego drugiego. Czy Borys Szyc jako główny odtwórca roli, sprostał zadaniu i czy to godny hołd dla marszałka dowiecie się z poniższej recenzji?
Główne pytanie zadane w filmie – to, kim właściwie był Józef Piłsudski? Lewicowym terrorystą, namiętnym kochankiem, mężem stanu, a może każdym po trochu? Film zaczyna się od brawurowej ucieczki naszego bohatera, z rosyjskiego szpitala psychiatrycznego. Następnie widzimy go w starciu z władzami PPS, organizowaniu manifestacji na Placu Grzybowski, i szkolącego legiony. Punkt po punkcie, niczym czytając biografię w encyklopedii, lub starym podręczniku do historii. Małżeństwo, romans, miejska partyzantka. Szczerze bardzo przeszkadzał mi ten sposób prowadzenia tego filmu. Wyrwany z kontekstu zbiór fabularyzowanych historii z życia marszałka, po prostu jest nudny. Pierwsza scena, która jako historyk i fan Józefa Piłsudskiego, zapamiętałem z wielu biografii jako brawurową akcję, zaplanowaną wręcz do perfekcji – tutaj zostaje obdarta z jakichkolwiek emocji. Nie czujemy grozy, napięcia ani obawy, że coś się nie uda – po prostu ze znudzeniem oglądamy kolejne kadry. Wyobraźmy sobie, że oglądamy program kucharski, w którym ktoś gotuje wybitne danie. Nie widzimy jednak jego pasji, nie słyszmy niczym u Makłowicza zachwytu nad składnikami i historią regionu oraz samego dania – jednak dostajemy sucho podane składniki i gotowe. Nie zachęciłoby mnie to w najmniejszym stopniu do tego, abym sam chciał to upichcić. Tutaj jest podobnie mamy zbiór suchych faktów podanych na tacy, które powodują, że prędzej uśniemy, niż sięgniemy po jakąkolwiek książkę o ojcu naszej niepodległości.
Najmocniejszym ogniwem tego filmu jest Borys Szyc. Oddał on w pełni charakter postaci, w którą się wcielił. Szczegółowo wiarygodnie rekonstruuje amplitudę zachowań Piłsudskiego. Aktorzy odgrywający Walerego Sławka i Aleksandry Sulkiewicz zagrali poprawnie, lecz dość jednowymiarowo.
Doskonałym przykładem obrazującym cały film jest scena napadu na pociąg pod Bezdanami. Wygląda to jak kręcone w warunkach studyjnych z maksymalnie przyblakłymi kolorami. Dodano za to ogromne pokłady dymu, które wręcz uniemożliwiają zobaczenie tego, co się dzieje. Przecież to jeden z najbardziej zuchwałych napadów na carski pociąg w historii naszego kraju, a jednak dostajemy totalnie spłyconą emocjonalną papkę bez krzty napięcia.
Podsumowując – postać Józefa Piłsudskiego zasługuje zdecydowanie na lepszy film. Cieszę się, że nie przyszło mi oglądać na sali kinowej, ponieważ usnąłbym ze znudzenia. Całość nadaje się bardziej na odcinek jakiegoś filmu historycznego, a nie na widowisko na dużym ekranie. Oczekiwałem dobrej ekranizacji życia człowieka, dzięki któremu Polska odzyskała niepodległość, a dostałem coś, co nazwałbym po prostu słabą lekcją historii… a szkoda.
Łukasz Szczygło