Myślę, że większości czytelników nieobca jest postać Janiny Bąk prowadzącej Facebookową stronę Janina Daily. Ta przesympatyczna statystyczka ze swadą opisuje zmagania z życiem codziennym, a jej opowieści o takich sprawach jak wyjście do sklepu czyta się jednym tchem, regularnie porykując ze śmiechu. To taka współczesna Joanna Chmielewska, tylko z mniejszą liczbą trupów w tekście. Chociaż statystycznie rzecz biorąc… ile może być trupów w książce o statystyce?
Tak jest, \”Statystycznie rzecz biorąc\” to książka o statystyce. O tej, według wielu, smutnej nauce, którą trzeba zakuć na niejednym humanistycznym kierunku, a potem zaliczyć i zapomnieć. O tej dyscyplinie od przeprowadzania ankiet, badania opinii społecznej na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą (bądź na odwrót) i liczenia, ile średnio nóg ma człowiek wyprowadzający trzy rozbisurmanione owczarki niemieckie. Autorka opowiada nam, jak się robi sondaże, co i jak można badać (czyli czym się mierzy poziom szczęścia w danym kraju albo jakie fajne badania dotyczące puchatych zwierzątek przeprowadzają naukowcy z całego świata) i dlaczego niektóre wykresy są fatalnie zrobione. Prowadzi nas za rękę przez gąszcz statystycznych pojęć, okraszając je przebarwnymi anegdotami z życia wziętymi – szczególnie z tego naukowego, ponieważ Janina Bąk przez jakiś czas wykładała statystykę na jednym z irlandzkich uniwersytetów. Fakt ten wiąże się z osobliwym poczuciem humoru, objawiających się nierzadko w przypisach takich jak przytoczony: ?Biorąc pod uwagę, że sporo czytających mnie osób pracuje na uczelni, doszłam do wniosku, że warto wyjaśnić tym miłym ludziom, co to są pieniądze?. Wiem, że to typ humoru, który albo nie bawi wcale, albo bawi do łez, ale mnie jako doktorantkę doprowadził do napadu histerycznego śmiechu, tak to było trafne.
Nie znam się na statystyce, ale jestem niemal pewna, że ludzie sięgający po książkę Janiny Bąk podzielą się na dwie kategorie: tych, którzy rzucą ją po pierwszych trzech stronach, rozczarowani, że pośród niezliczonych anegdot i ciekawostek nie dostali jeszcze żadnego konkretu, oraz tych, którym pies się przypali, a obiad sam wyprowadzi na spacer, ponieważ nie oderwą się od \”Statystycznie rzecz biorąc\” do ostatniej strony. A jeśli będą ją czytać w środkach komunikacji miejskiej, być może ściągną na siebie nieco krzywych spojrzeń, bo wiadomo, że jak człowiek się głupio śmieje do kartek papieru, to coś z nim musi być nie tak. W mojej ocenie jest to książka przezabawna i cudownie absurdalna, a autorka z właściwą sobie lekkością przekształca małe tragedie życia codziennego w niekończącą się komedię. Oczywiście, jest to w pewnym sensie także wada tej pozycji, jeżeli ktoś naprawdę chciałby się dowiedzieć czegoś o statystyce, ponieważ istnieje ryzyko, że czytelnik zapamięta anegdotę o tym, jak Janina prowadziła zajęcia na świeżym powietrzu i jeden ze studentów poszedł łapać kota, ale co to takiego jest ta korelacja negatywna to już ani w ząb. Pytanie tylko, czy ten fakt będzie potencjalnemu czytelnikowi przeszkadzać. Przyznam się bez bicia: najbardziej chłonęłam ciekawostki, przytaczane eksperymenty i refleksje dotyczące uczelnianego życia, a pojęcia i ich definicje zostawiłam na kolejne czytanie. Bo to jest książka, do której warto wrócić: nie tylko po to, żeby się pośmiać, ale też by nauczyć się czegoś o statystyce, która z Janiną Daily wcale nie jest taka straszna.
Joanna Krystyna Radosz