Zawsze kiedy trafia mi się taka książka jak Próba sił polskiego autora T.S. Tomsona, odczuwam smutek i żal wobec zmarnowanego lub niewykorzystanego potencjału. Czego bowiem można wymagać od lektury jedynie poprawnej? Czas z nią spędzony nie był całkowicie zmarnowany, a jednak trudno jest odczuwać satysfakcję; spełniła swoją rolę, choć jedynie połowicznie; przyniosła obietnicę czegoś dobrego, a jednocześnie pozostawiła czytelnika z poczuciem niedosytu, by nie powiedzieć rozczarowania.
Małe, dotychczas spokojne, miasteczko Tensas staje się świadkiem bardzo dziwnych i niepokojących zdarzeń. Pojawiające się widmowe postaci, tajemnicze zgony, walka między siłami nie z tej ziemi, a pośród całego tego chaosu postać małej dziewczynki, która zaważy na losach wszystkich ludzi?
Fabuła tej powieści jest bardzo prosta, choć brakuje tu jednoznacznego określenia, z czym tak naprawdę mają do czynienia bohaterowie. Czytelnicy nie dostają jednoznacznej odpowiedzi względem tego, jakie tajemnicze siły mieszają tu w ludzkim życiu i czemu akurat te konkretne postaci trzymają w swoich dłoniach losy świata. Przyznam, że jest to w pewien sposób niesamowicie irytujące – są oczywiście takie historie, gdzie geneza nie jest aż tak bardzo ważna, najczęściej są to wspaniale napisane i rozbudowane opowieści, podczas lektury których nie mamy czasu by zastanawiać się nad tym skąd, co i po co? Niestety Próba sił nie jest aż tak dobrą książką, by zająć umysł czytelnika do tego stopnia, by nie zrodziły się w nim pytania o sens całości.
Pierwsze rozdziały potrafią zainteresować. Wciągają na tyle, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron czas z lekturą ucieka niemalże niezauważalnie. Niestety później fabuła traci ten impet, autor zaczyna niepotrzebnie rozwlekać niektóre wątki, przez co pojawia się w niej coraz mniej elementów budujących atmosferę grozy. Podoba mi się pomysł na samo zakończenie, choć uważam, że jest ono zbyt mało spektakularne, gdyż w treści powieści można odnaleźć znaki sygnalizujące wielki i przerażający finał, który w zaproponowanej ostatecznie wersji może, choć jak widać na moim przykładzie nie musi, rozczarować.
Tekst zawiera liczne błędy, choć oczywiście można spojrzeć na to przymrużonym okiem, jeśli ma się tę wiedzę, że autor wydał książkę na koszt własny, choć nadal nie rozumiem, czemu redakcja czy korekta przepuściła takie wały jak chociażby tą kamerę – książka, bez względu na sposób wydania, powinna prezentować wysoki poziom językowy.
Próba sił Tomsona to powieść trochę nijaka, poprawna, momentami zadowalająca, zaskakująca, choć częściej autor sabotuje własne dobre pomysły, niektóre fajne rozwiązania. Wyraźnie widać w jego twórczości inspiracje Kingiem i Koontzem, do czego zresztą sam się przyznaje. Zastanawiam się jednak, czy czytelnik mając do wyboru powieści autorów takiego kalibru, będzie chciał poświęcić czas na lekturę gorzej napisaną, ale bardzo do nich podobną?
Żaneta Fuzja Krawczugo