Kocham romanse historyczne. Nie przeszkadza mi brak wierności epoce zarówno gdy autor nie przestrzega specyficznej stylistyki języka, jak i wtedy, gdy łamie konwenanse. Coraz trudniej znaleźć mi dobrą historię, która mnie zachwyci, wciągnie i zaczaruje. Ja przy takiej historii chcę się dobrze bawić, zrelaksować i zapomnieć o całym świecie. Czy Melisa Bel i jej Diabelski hrabia sprostali moim oczekiwaniom?
Jak najbardziej! Ale zacznę od początku, bo musicie poznać zarys fabuły. Jocelyn, po śmierci swojego ukochanego męża Edwarda, została z niczym. Jej ukochany zostawił jej list, w którym prosi ją, aby zwróciła się o pomoc do swojego kuzyna, hrabiego Charlesa Winstona. Całe dzieciństwo hrabia kochał się w młodziutkiej Jocelyn więc gdy wdowa staje w progu jego domostwa, postanawia jej pomóc, dając pracę ochmistrzyni. Lady Ashton wie, że współpraca z pracodawcą będzie bardzo ciężka, ale wie, że nie ma wyjścia. Pomiędzy bohaterami zaczyna rodzić się specyficzne napięcie, ale na urodzinach matki hrabiego Winstona, Jocelyn poznaje pewnego barona, który jest nią oczarowany. Czy pomiędzy hrabią a lady Ashton zrodzi się jakieś uczucie, czy może połączy ich tylko pożądanie?
Diabelski hrabia nie jest to powieść dla wszystkich. Jeżeli gustujecie w książkach wymagających, kryminałach, powieściach ciężkich i takich, które skłaniają do przemyśleń, to debiut Mielsy Bel nie będzie dla was dobrym wyborem. Jednak dla osób, które lubią romanse, w których emocje buzują, mieszają i wywołują przyśpieszone bicie serca u odbiorcy, to ta powieść będzie niezwykłą, czytelniczą przygodą. Ja wciągnęłam się w tę historię od pierwszej strony i choć wiedziałam, do czego autorka zmierza, kilkanaście razem wątpiłam w upragniony przeze mnie przebieg zdarzeń. Melisa Bel potrafi zmylić czytelnika, co rusz zmieniając bieg wydarzeń czy wprowadzając na scenę nowych bohaterów, którzy lubią mieszać. Podczas lektury miałam ochotę zajrzeć na następną stronę, aby dowiedzieć się, co wydarzy się na kolejnej stronie. Wspomniałam we wstępie, że nie przeszkadza mi odejście od zwyczajów, które panowały w towarzystwie w danej epoce. Bohaterowie nie raz i nie dwa posługują się językiem współczesnym i potocznym, nasza bohaterka nie jest płochliwą panienką, która na myśl o tym, że zobaczy pulsującą żyłkę na szyi mężczyzny, cała robi się czerwona ze wstydu. Dzięki temu, że autorka zdecydowała się trochę uwspółcześnić te historię, zrobiła się jeszcze bardziej elektryzująca i ciekawa. Tak, są w tej powieści sceny erotyczne. Uważam, że dobrze opisać stosunek nie jest łatwo. Autor musi popisać się niezwykłym wyczuciem i kunsztem, aby nie przedobrzyć lub nie pozostawić czytelnika z niedosytem. Melisa Bel idealnie dobrała słowa i dawkowała napięcie. Sceny erotyczne t opisane są ze smakiem, nie obrzydzają i nie ma tutaj jakiś frywolnych nazw narządów płciowych i chwała Mielise za to!
Bałam się jeszcze tego, że hrabia z diabelskiego i mrocznego zrobi się rozmemłany i nudny. Ileż to było takich mhhhhhhhrocznych bohaterów, którzy po spotkaniu miłości robili się… Właśnie, pewnie wiecie, o czym piszę. Charles jest człowiekiem ponurym, a wszystkie swoje emocje obudował murem i nie pozwala, by się uwolniły. Dodatkowo jego wygląd bardzo pasuje do charakteru – jest tak diabelsko przystojny. To człowiek, z wadami, ale w trakcie lektury zyskuje, zaczyna wierzyć w miłość. Jednak nie traci przy tym na niczym i staje się jeszcze bardziej pociągający i jestem pewna, że nie tylko książkowe damy się w nim zakochają. Jocelyn czasami popisuje się głupotą, chociaż wydaje się, że jest kobietą rozważną i pewną swego, zwłaszcza że musiała walczyć o każdy dobry dzień. Jednak polubiłam ją, bo mogłam zrozumieć jej wszystkie emocje i uczucie, które w niej buzowały. To bohaterka, która pragnęła miłości i szczęścia.
Diabelski hrabia to romans bardzo dobry. Owszem, niektóre wypowiedzi i sceny aż ociekają słodyczą, ale to nie przeszkadza w całokształcie. Ja czekam na kolejny tom i cieszę się, że powieść Melisy Bel pozwoliła mi oderwać się od rzeczywistości.
Katarzyna Krasoń