Eddie Flynn obiecał sobie, że dla dobra swojej rodziny zrezygnuje wreszcie z głośnych spraw, które narażają nie tylko jego życie, lecz również jego rodziny. Jest jednak prawnikiem z krwi i kości, a takie decyzje są dla niego bardzo trudne – szczególnie, że wciąż trafiają do niego niewinne osoby, którym ze wszystkich sił chce pomóc. Tym razem znajomy prawnik chce wciągnąć go w proces stulecia – jak już zdążyły nazwać go media- aktora Roberta Solomona. Ów mężczyzna oskarżony jest o zamordowanie swojej żony i szefa ochrony. Wszelakie zdobyte przez policję dowody zdają się bezpośrednio wskazywać na zrozpaczonego aktora, choć Flynn podskórnie czuje, iż mężczyzna jest niewinny. I udowodni to, za wszelką cenę.
Eddie Flynn nie zdaje sobie sprawy, że ten proces będzie zupełnie inny od dotychczasowych. Ktoś bardzo nie chce, by Solomon został oczyszczony z zarzutów. I być może jest bardzo blisko… bliżej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Perfekcyjny seryjny morderca? Cóż może być ciekawszego dla osoby, która uwielbia wszelkiego rodzaju thrillery oraz kryminały? Byłam niezmiernie ciekawa tej książki i przede wszystkim owego tajemniczego jegomościa, który z taką łatwością bruździł w całym procesie. Wiecie, wszyscy twierdzą, że zbrodnia doskonała nie istnieje- tak w życiu realnym, jak i w świecie literatury. Pan Cavanagh postanowił zadać kłam tym spostrzeżeniom, tworząc postać Joshuy Kane\’a, naszego seryjnego. Perfekcjonisty w każdym calu. Ludzie jednak mogą się mylić…
Prawnik Eddie Flynn ma nie lada zagwozdkę – z jednej strony chce wycofać się z wszelakiego życia publicznego dla dobra bliskich, z drugiej strony ma jednak wyrzuty sumienia. Patrząc na roztrzęsionego Roberta Solomona wie, iż aktor nie popełnił zarzucanych mu czynów. Co z tego, skoro media, społeczeństwo i przede wszystkim policjanci są przekonani o jego winie? Był widziany na miejscu zbrodni przez sąsiada wcześniej, niż zeznał, jego ubranie było pokryte krwią żony, a w ustach szefa ochrony odnaleziono jednodolarowy banknot z jego odciskami palców. Ale, zaraz… kilka rzeczy jest aż nazbyt idealnych. I Eddie\’go w tym głowa, by wzbudzić niepewność w ławie przysięgłych.
Mimo nieustającej akcji, jak również intrygującej postaci Joshuy Kane\’a, czytałam tę książkę bardzo długo. Musiałam się bardzo skupić, aby nic nie odwracało od niej mojej uwagi. Opis procesu, kolejnych przesłuchań skojarzył mi się od razu z twórczością pana Grishama, a pamiętam, że w jego przypadku poległam po połowie książki. Trzynaście doczytałam jednak do końca, choć kilkakrotnie zastanawiałam się, czy autora nie za bardzo poniosła fantazja. Ja, jako czytelnik, czyli osoba będąca zupełnie poza śledztwem oraz procesem, zastanawiałam się, jak wszyscy mogli dać się tak łatwo omamić. Właściwie każdy dowód przedstawiany przez oskarżyciela zalatywał… podrobieniem? Po prostu miałam wrażenie, że oni zupełnie nie zauważają nieprawdopodobności w ewentualnych działaniach- dla przykładu, na dolarze w ustach Carla nie ma ani jednego odcisku palców, prócz tych należących do Solomona i zmarłego przed laty gwałciciela. Dziwne? A i owszem, w końcu banknoty są w obiegu bardzo długo, więc na jednym z nich powinno znajdować się wiele różnych odcisków. A tu nic. I nikogo to nie zdziwiło, prócz Flynna. Przykładów mogłoby być więcej, ale nie chcę zdradzać Wam wszystkiego.
Odsuwając na bok elementy nieprawdopodobne (czasami aż absurdalne), książkę czyta się szybko. Chyba nie trafiłam w ostatnich czasach na prawnika tak błyskotliwego jak Eddie Flynn, dla którego nie liczą się pieniądze i prestiż, lecz dobro jego klientów. Jego postać akurat bardzo się udała autorowi, emanuje szczerością i podczas lektury czułam, jakbym czytała o rzeczywistej osobie. Głównie z tego powodu ta pozycja zasługuje na nieco wyższą ocenę.
Jeżeli lubicie prawnicze thrillery lub spotkaliście się już wcześniej z Flynn?em, to nie muszę zachęcać Was do lektury. Uzbrójcie się jednak w cierpliwość i pewną dozę… pobłażliwości.
Katarzyna Pinkowicz