Mam pewien problem, o którym już we wstępie powinnam napisać, jednocześnie jestem świadoma, że nakieruje na swoje przemyślenia względem tej książki. A mam sporo i to przeróżnych, które nie do końca będą pozytywne. I chociaż spotkałam się z zachwytami, nie jestem za bardzo przekonana, na podstawie czego, zostały wysnute aż takie peany. Jednak, aby móc tak pisać, winnam poprzeć się argumentami. Dlatego zacznę od samego początku, by później, przedstawić swoje wątpliwości.
Poznajemy małżeństwo – Judytę i Dominika. Z pozoru, jak to wiadomo. Wszystko wygląda niemalże idealnie. Wspaniały dom, dzieci i oni. Obrazek szczęśliwej rodziny. A za zamkniętymi drzwiami, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej, niż ją chcą pokazać. Tak w większości domach się dzieje. Również u naszych bohaterów, których mamy okazję poznać. Każde skrywa swoje sekreciki.
Judyta, wszyscy piszą o tym, że ma problem z alkoholem. Ja natomiast napiszę, że ona ma problem, ale z mężem, który po prostu traktuje ją jak mebel. I to ten niepotrzebny, który z daleka się omija, ale nie potrafi wyrzucić. Tak, Judyta pije, ale nie skupiajmy się tylko na objawie, bo przyczyna jest tutaj o wiele ważniejsza, ale wszyscy o niej zapomnieli. Nawet autorka. A szkoda.
Dominik jest gejem. Nic wielkiego, chyba na większości to wyznanie przestało robić wrażenie. Tylko że on, jest tym ukrytym, który z tchórzostwa przed własną rodziną, ale przede wszystkim sobą, uciekł od prawdziwego siebie. Uciekł w kłamstwo, którym stało się małżeństwo z kobietą. Uciekł z egoizmu, niszcząc życie swoje, nic niewiedzącej Judyty, a jak się później okaże innych ludzi.
Jak to z kłamstwami bywa, zawsze muszą ujrzeć światło dzienne, a później, to już pozostaje zmierzyć się z prawdą i spróbować ogarnąć cały bałagan.
Dlaczego napisałam zarys postaci, tak, a nie inaczej? Żeby nie było. Ja nie potępiam Dominika dlatego, że jest gejem. Potępiam go za to, że okłamywał kobietę, która mu zaufała, która potrzebowała uczucia. Uwierzyła, że jest dla niego ważna i przez jakiś czas uważała, że to, co jest między nimi, to miłość.
Tłumaczyła oziębłość męża, surowym wychowaniem, które zaserwował mu jego ojciec, może gdzieś szukała winy w sobie. Podarowała mu swoją młodość, najlepsze lata życia, a później została tym niepotrzebnym meblem, na który jeśli już się popatrzy, to tylko dlatego, że nie można udawać, że go nie ma.
Dominik, dla mnie był podłym i egoistycznym tchórzem. Żadne, ale to żadne argumenty nie trafiły do mnie. Bo ok, o ile na początku, w młodym wieku mógł się przestraszyć swojej, jak uważał odmienności, tak tego, że oszukiwał i traktował Judytę jako parawan, nie potrafię wybaczyć. Zdradzał ją, zdradzał i okłamywał podwójnie. Ona nie miała pojęcia, że nie jest dla niego atrakcyjna, nie mogła być. I prowadzenie jego postaci w sposób, jaki wybrała autorka, był po prostu zły.
I wiecie, co mnie szalenie wkurzyło? Jak autorka potraktowała postać Judyty, Wprowadziła ją w alkoholizm. Bo tak było najłatwiej? Dlaczego nie skupiła się na tym, co czuje kobieta, która po latach małżeństwa służyła za przykrywkę? Co czuje kobieta, której mąż zdradza z innym mężczyzną, który brzydził się jej dotykać. Unikał kontaktu fizycznego.
I nie, zdrada mężczyzny z drugą kobietą, to zupełnie inna bajka. Zapytacie jak? Ano tak, bo on nie czuje pociągu fizycznego do kobiet. A tutaj, od samego początku było obrzydliwe kłamstwo.
Gdy zaczynałam czytać, byłam przekonana, że fabuła pokaże nam obie strony. Tylko, niestety, już zauważyłam, że autorka świetny pomysł ma, tak do połowy książki. A później zaczyna uciekać i pisać tak, aby, jak najprędzej zakończyć temat. Miałam nadzieję, że tak świetny temat, zostanie w pełni wykorzystany. Niestety, rozczarowałam się i przyznam szczerze. Była to moja ostatnia szansa dla twórczości Pani Majcher, nie widzę sensu czytać książek klonów – dobrze zaczęte, byle jak zakończone. Smutne. Bo tematy są dobre, ale wykonanie już nie.
Nie będę odradzała, nie będę też polecała. Niech każdy sam podejmie decyzję. To mogła być genialna książka. Mogła.
Agnieszka Bruchal