Na początku tego roku trafiła do nas zapowiedź książki, która zachęcała swoim solidnym rozmiarem. Trochę już zapomnieliśmy jakim wielkim potencjałem jest średniowiecze zwłaszcza na rubieżach cywilizowanej Europy. Jakieś dziesięć lat temu takich książek ukazywało się sporo, wzbogaciłam wówczas swoją biblioteczkę o tak fantastyczne powieści, jak chociażby Katedra w Barcelonie czy Filary ziemi, niniejsza książka jest nawiązaniem do tego nurtu powieści o czasach trudnych, bezwzględnych, w których próżno szukać wartości, do których przywykliśmy. Przyznaję, że książka leżała na półce dosyć długo, bo trochę bałam się czy wytrzyma porównanie z tak ważnymi dla mnie powieściami, które w swoim czasie monopolizowały moją uwagę. W końcu przyszła pora na nią, w środku upalnego lata nie ma jak zaszyć się w chłodnym pokoju z dobrą książką.
Przenosimy się, do dziewiątego wieku do Hiszpanii, kraj ten jest zachodnią granicą cywilizowanej Europy, ale jak to z terenami granicznymi to ta cywilizacja rozmywa się i miesza z otaczającym go barbarzyństwem. Akcja powieści opiera się na kilku postaciach. Po pierwsze, w klasztorze na uboczu odkrywają dwójkę dzieci, które uciekły przed wilkami, mnisi przygarniają chłopca i dziewczynkę, licząc, że kiedyś wspomogą siłę klasztoru, tylko że zmiana władz modyfikuje te plany. Splata się to z nową nominacją biskupią i chociaż my jesteśmy przyzwyczajeni do hierarchów kościelnych w słusznym wieku, to nowy biskup Barcelony ledwo ukończył dwadzieścia pięć lat, zasługi ma niewielkie, ale koneksje solidne, tylko że Barcelona nazywana przeklętą ziemią, nie jest raczej nagrodą. Ingres biskupi jest katalizatorem wielu zdarzeń, porwania, dziwne stwory, ale również namiętność wybuchająca z pierwotną siłą.
Czy tę liczącą siedemset stron powieść czyta się jednym tchem? Niezbyt, pisana jest ciężkim stylem i każdorazowo ciężko pochwycić nić wątku i się wciągnąć. Im dłużej czytamy, tym ciężej się oderwać, ale każdorazowo wrócić było ciężko. Sama fabuła jest bardzo ciekawa, wydaje mi się, że takie połączenie realnych czasów, wczesnego średniowiecza z fikcją konkretnych ludzkich losów jest w zasadzie przepisem na sukces. Może ja bym nieco skróciła opisowość na rzecz przeżyć konkretnych bohaterów, bo to były fragmenty, które najbardziej mnie wciągały. Może książka nie poruszyła mnie aż tak, jak Katedra w Barcelonie, ale będę dobrze ją wspominała.
Katarzyna Mastalerczyk