Micah jest młodą dziewczyną, wywodzącą się z bogatej rodziny prawników, których życie dla innych jest usłane różami, jednak prawda jest zupełnie inna. Bohaterka pomimo tego, że kocha swoją rodzinę to nie akceptuje wszystkiego co się w niej dzieje. Adrian, brat Micah, jeest tematem tabu, jednoczenie powodem dla którego bohaterka postanawia zmienić swoje życie i wyprowadzić się. Nie wszystko jednak układa się po jej myśli, gdyż zamiast studiować sztukę, która była jej marzeniem, idzie na studia prawnicze, aby spełnić wolę rodziców i w ten sposób udobruchać ich w kwestii możliwości powrotu Adriana do rodzinnego domu, chociaż od kilku miesięcy nie ma z nim kontaktu.
Gdy pewnego dnia spotyka swojego nowego sąsiada nie może uwierzyć, że jest nim chłopak poznany na jednym z bankietów organizowanych przez jej rodziców. Julian, jest chłopakiem, który łapie się każdej możliwej pracy, aby mieć możliwość samodzielnie utrzymywać się w dość dużym mieście. Przez fakt, iż przez Micah stracił dobrze płatną pracę jest w stosunku do niej dość zimny i zamknięty, co niezbyt podoba się dziewczynie. Im bardziej bohaterka chce go poznać, tym bardziej skryty i nieufny wydaje się być Julian. Tajemniczy chłopak ma o wiele za dużo sekretów, które z czasem zaczynają przeszkadzać Micah. Gdy znajomość z Julianem obiera właściwą drogę, to, co skrywane wychodzina jaw, a bohaterka będzie musiała zmierzyć się z zimnym prysznicem, który przyszło jej wziąć i zdecydować czy chce z nim pozostać.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Przeczytałam już jej poprzednią serię, która bardzo przypadła mi do gustu, przez co zdecydowałam się pociągnąć znajomość z literaturą Laury Kneidl. W sposób w jaki dobiera słowa, przyciąga mnie niesamowicie, przez co nie jestem w stanie tak po prostu w trakcie rozdziału stwierdzić, że już starczy na dziś czytania i przejść do własnych obowiązków. Mimo lekkiego, przyjemnego stylu pisania autorki muszę przyznać, że tę serię czyta mi się ciężej niż poprzednią, przez co naprawdę długo zajęło mi jej skończenie. A przynajmniej podjęcie decyzji, że właśnie teraz mam czas żeby poczytać o przygodach Micah. Gdy ją zaczęłam (najczęściej w pociągu) trwało to przynajmniej kilka godzin, bo tak jak napisałam wcześniej, gdy się już wciągniesz nie ma odwrotu. Najgorzej jest zacząć. Z początku miałam problem z długimi opisami, co było właśnie głównym powodem, przez który cieżko było mi sięgnąć po ten tytuł. Dopiero od połowy treści zaczęłam czuć taką nieodzowną chęć sięgnięcia po historię i oddania się jej całkowicie.
Niestety muszę przyznać, że Micah często irytowała mnie swoim zachowaniem i tym jak stara się ulepszyć świat kosztem wszystkiego i wszystkich obok. Miałam często ochotę wskoczyć do tej książki i przeprowadzić z nią poważną rozmowę, potrząsnąć nią i kazać się jej ogarnąć, bo przecież tak nie można. Jednak z czasem zaczęła się zmieniać, a ja lubić ją jeszcze bardziej. Jeśli chodzi o postać Juliana mam co do niego mieszane uczucia. Polubiłam go od samego początku, od samego bankietu w domu rodzinnym Micah, ale z czasem zaczął mnie denerwować swoim niezdecydowaniem, unikaniem dziewczyny i graniem niedostępnego, a mimo to chętnym do pomocy. Miałam wrażenie jakby miał dwie twarze, zupełnie odmienne od siebie. Jednego dnia lepiej nie podchodzić, bo może ugryźć i brakuje mu tylko tabliczki \”UWAGA ZŁY PIES\”, a kolejnego dnia jest potulny jak baranek i tylko go kochać za to jak jest uroczy. Dopiero pod koniec pierwszej części zrozumiałam co tak naprawdę dzieje się w głowie tego chłopaka i dlaczego tak bardzo bał się otworzyć przed światem, a szczególnie przed Micah. Co było aż tak straszne, że był na tyle zamknięty w sobie, aby zaszyć się we własnym świecie i nie wyjść chociaż by na chwilę.
To co wymyśliła autorka zaskoczyło mnie do tego stopnia, że po przeczytaniu dokładnie czterech słów musiałam odłożyć książkę na bok i posiedzieć w ciszy, aby przyswoić to co właśnie rejestrował mój mózg. Do teraz gdy o tym myślę w mojej głowie jest kłębek myśli, których nie da się w prosty sposób rozwiązać. autorka zaskoczyła mnie do tego stopnia, że zastanawiam się czy kiedykolwiek doznałam podobnego szoku czytając jakąś książkę i szczerze? Nie przypominam sobie. Przez właśnie to szokujące zakończenie książka zyskała w moich oczach i zaczęłam patrzeć na nią zupełnie inaczej.
\”Strach nie jest czymś racjonalnym. Niektóre tajemnice wyrastają na strachu, a potem zmieniają się w potwory w szafie. I któregoś dnia nie mamy już odwagi tej szafy otworzyć, nawet przy kimś, dla kogo skoczylibyśmy w ogień. Czasami robimy to, by chronić tę osobę\”
Wioletta Dobrzeniecka