“Nie ma silnych! Każdy znajdzie w końcu lepszego od siebie.”
Niepotrzebnie zwlekałam z sięgnięciem po tę książkę przez tyle lat. Oczywiście, że o niej słyszałam, choćby od mojego taty, wielkiego wielbiciela polskich powieści kryminalnych, ale również wielokrotnie napotykałam się na ten tytuł w różnych przywołujących go artykułach i wypowiedziach. Nie sądziłam, że będzie to przygoda czytelnicza skrojona na mój literacki gust. Jakże mocno się myliłam. Powieść sprawiła mnóstwo przyjemności, poprowadziła nieoczekiwanym szlakiem, pozostawiła z uczuciem czytelniczego spełnienia.
Miałam silne wrażenie, że zagadka kryminalna była pretekstem do głębokiego zanurzenia się w klimacie powojennej Warszawy, stolicy ambitnie walczącej o odzyskanie dawnej architektonicznej świetności, starającej się o przywrócenie na ulice ładu, a w miejsca spotkań i kultury wrażenia odżywczego toczenia się życia. Ciekawie było spoglądać na dźwigające się z wszechobecności zgliszcz, gruzów i kurzu miasto, w którym wszystko miało wrócić do wyczekiwanej normalności, pracy, nauki, zakupów, kultury, towarzyskości. Perfekcyjnie oddany peerelowski klimat, atmosfera przesiąknięta zarówno bolesnymi świadectwami, wspomnieniami, jak i nadzieją na lepsze jutro.
Urzekały plastyczne opisy miejskich miejsc, wielkich placów i skrzyżowań, kamienicznych bram i przystanków autobusowych, targowisk i punktów usługowych. Perełką był opis jazdy tramwajem, natychmiast czułam, że to ja nim się poruszam. A przecież takich ujęć było więcej, wywołujących uśmiech dobrej znajomości i podkreślających koloryt scen. Czuło się pulsujące życie pomimo przeciwności, na powierzchni miasta, jak i w przestępczych podziemiach. Niesamowita lekkość narracji działającej na wyobraźnię, podsuwającej detale, kadrującej z całości i z bliska. Zgrabnie wpięte celne spostrzeżenia, stojący na najwyższym poziomie dowcip, któremu nie można się oprzeć, oraz tylko pozornie zwyczajne dialogi, jakże wiele niosące treści, oficjalnej i ukrytej.
Niespieszny rytm rozwijania akcji, lecz dużo się działo, zarówno od strony intrygujących zdarzeń, jak i rozbudowanych pobocznych wątków, szerokiej palety bohaterów. Spodobało mi się przedstawienie kluczowej postaci z perspektywy pozostałych, nieoddanie jej głosu, a wsłuchiwanie się w echa postrzegania przez innych. Pryzmat widzenia innych nadawał dodatkowej tajemniczości, a nawet osobliwości. Zaangażowanie w likwidowanie bezkarnego zuchwalstwa, dawanie solidnej nauczki łobuzerstwu i chuligaństwu, a jednocześnie nieuchwytność i niedostrzegalność miały w sobie coś z przymiotów superbohatera, wybawiciela pokrzywdzonych, samozwańca sprawiedliwości.
Bohaterowie przekonująco i wyraziście nakreśleni, zarówno opowiadający się po stronie dobra, jak i firmujący zło. Udział w fabule reprezentantów z rozbudowanego przekroju społecznego nadawał obrazowi sytuacji wiele wymiarów. Rewelacyjnie opisane środowisko dziennikarskie, swobodnie i chętnie się w nim zanurzałam, Kolanko i Wirus urzekali osobowościami. Marta, młoda sekretarka w Muzeum Narodowym, absolwentka historii sztuki, i Witold, chirurg kosmetyczny, wrzucili ciepłe romantyczne nuty. Michał Dziarski, porucznik milicji, rozwikływał serię czynów złączonych ze sobą okolicznościami i metodą działań Złego. Imponowało grono sympatyzujących ze Złym.
Izabela Pycio