\”Czasami najlepsze są te rzeczy, których wcale nie widać.\”
Książka intrygująco wypełniła wolny czas, różnorodność opowiadań sprawiła, że interesująco pochłaniało się jedno po drugim. Niemal w każdym aspekcie bardzo dobrze odnalazłam się w publikacji. Podeszła umiejętnie wytworzonym klimatem, bez względu na rzeczywistość, w której się obracałam. Przyjemnie poprowadziła stylem narracji, a przede wszystkim, ciekawie odniosła się do wielu spostrzeżeń o otaczającej nas rzeczywistości, jednolitej i kontrastowej, monotonnej i barwnej, wyciszonej i krzyczącej. Interpretacja zależała od strony przybliżenia. Niezwykła umiejętność Jarosława Grzędowicza do tworzenia miniatur, dokładnie przemyślanych, atrakcyjnie podanych, nasyconych treścią, skłaniających do refleksji.
\”Hobby ciotki Konstancji\” z nawiedzonym domem, przenikaniem światów i twistowym finałem, natychmiast mnie urzekło. \”Zegarmistrz i łowca motyli\” umożliwiło podróż w czasie, dało dostęp do strumienia zabawy w historyczne ujęcia, co by było, gdyby, w wybieranie prawdziwości wersji, z fantastycznie zaskakującym zakończeniem. \”Nagroda\”, zastanawiające, jak na kilku stronach udało się celnie uchwycić nonsens korporacyjnego życia. \”Buran wieje z tamtej strony\” zmroził syberyjskim klimatem, zestawił sprzeczne światy, udanie skonstruowane, tylko który prawdziwy, a który wyimaginowany? \”Obrona konieczna\” z czarnym humorem, rzutem na większy wachlarz praw przestępcy niż ofiary, jakże celnie w sedno. W rewelacyjnie mrocznym \”Pocałunku Loisetty\” zło przenosiło się z miejsca na miejsce, z człowieka na człowieka, z przedmiotu na przedmiot. Majstersztykiem była scena zamykania książki przez skazańca, złowróżbna zapowiedź powrotu, bo w końcu, czy czarne siły nie są wieczne, zwłaszcza gdy przyjrzeć się naturze człowieka? \”Specjały kuchni Wschodu\” sięgnęły do czarnych instynktów pokrzywdzonych, marzących o zatrważającej zemście na zimno, być może nawet bestialskim odpłaceniem się. Paskudne spojrzenie na zjadanie problemów, trawienie nienawiści i wydalanie negatywnych emocji.
\”Farewell Blues\” przerażająco prorocze, przytaczające absurdalność prawnego określenia każdej czynności codzienności. Ludzkość wytyczyła niebezpieczny kierunek, bezmyślnie nakręciła spiralę lawinowo pojawiających się zakazów, biernie oddała się w ręce obcej cywilizacji, zwolniła z myślenia i odpowiedzialności. \”Weneckie zapusty\” z karnawałową zabawą nieodpartych pokus, gorzej, gdy rozciągniętych na pozostałe dni roku. Tytułowy \”Wypychacz zwierząt\” zerkał na istotę egzystencji, pragnienie wyrwania z rąk śmierci ostatecznego zagrabienia, ale czy faktycznie nieodwracalnie? \”Weekend w Spestreku\” ze znakomitym rzutem oka na ekstremalne wypaczenie politycznej poprawności i skrajną postępowość społeczeństwa. Świetny pomysł z zestawieniem przeszłości nam znanej z prawdopodobnym scenariuszem przyszłości, a przecież wydawałoby się, że zrobiliśmy wszystko, aby od niego uciec. Wzruszyłam się przy \”Trzecim Mikołaju\” i to właśnie z niego pochodzi cytat. \”Wilcza zamieć\” w mitologicznym klimacie zamknęło książkę, wiatrem morskiej przygody, skandynawskiej tajemnicy i germańskiego przekleństwa.
Izabela Pycio