Miłości nie można zaplanować ani nauczyć się ją czuć. Ona po prostu rodzi się w naszych sercach i z biegiem czasu rozkwita.*
Nikt nie zasługuje na to, by cierpieć i bać się okazywać uczucia. Niestety nie zawsze jest to możliwe i już jako dzieci poznajemy smak porzucenia, braku akceptacji oraz wytykania palcami. Z każdym takim ciosem coś się w nas zmienia, chowamy swoje emocje i obawy za grubym pancerzem. Światu zaś pokazujemy zamaskowane oblicze, chroniące przed kolejnymi ciosami.
Zarys fabuły
O Delfinie z całą pewnością nie da się powiedzieć, że jest typową nastolatką. Stroni od ludzi i to tak bardzo, że nie ma nawet jednej przyjaciółki. Jej światem jest nauka, muzyka i praca w warsztacie samochodowym dziadka. To bardzo dojrzała jak na swój wiek młoda kobieta, która bardzo szybko poczuła smak odrzucenia. Teraz ma przy sobie tylko dziadka oraz kota i jest pewna, że niczego więcej nie potrzebuje. Wszystko zmienia się jednak w momencie pojawienia się w jej życiu Jakuba. Mężczyzna sprawia, że jej mury obronne drżą w posadach, a ona zaczyna wierzyć, że warto ryzykować. Tylko czy naprawdę?
Już dawno nie czytałam nic Anny Dąbrowskiej, dlatego też skusiłam się na Odlecimy stąd. Byłam ciekawa, czym tym razem zaskoczy mnie autorka i czy po raz kolejny zostanę pochłonięta przez emocje zawarte w treści. Czy było warto poświęcić swój czas tej historii?
Moje wrażenia
Znam styl pisania Ani i wiem, czego mogę się po niej spodziewać. Byłam pewna, że od początku fabuła będzie interesująca i moja ciekawość, zacznie tylko wzrastać. Odlecimy stąd, już na początku pokazuje, że nie będzie to słodkie love story, a historia niezwykle bolesna i poruszająca. Autorka w swoim stylu ukazuje losy dwóch osób i splata ze sobą ścieżki ich życia. Pokazuje, jak trudne i bolesne może być życie, ale również to, że zawsze możemy mieć nadzieję na odrobinę szczęścia, a trudności da się pokonać, gdy tylko tego bardzo chcemy. Oprócz realności i dużej dawki emocji pozytywnym aspektem jest tutaj też czas. Nic w tej historii nie dzieje się nagle, nie ma cudownych rozwiązań i szybkiego przepracowania traum. Są dobre i złe momenty, słowa gojące rany i je rozrywające, walka i poddanie się. Jak w życiu.
O bohaterach słów kilka
Jeśli chodzi o bohaterów, to u Ani nigdy nie są to postacie łatwe do rozszyfrowania. W tym przypadku większą zagadka był dla mnie Kuba. Jakby miał dwie twarze i trudno było mi rozszyfrować, która z nich to on. Podobała mi się ta jego nie idealność. Z jednej strony walczył o Delfine, o to, by zaczęła żyć i wbijał jej do głowy, że zasługuje na więcej, a z drugiej sam potrafił zranić. Teraz już znam jego motyw zachowania, ale nadal nie popieram niektórych decyzji. No i jest Delfina, z nią się zżyłam i rozumiałam jej ból oraz potrzebę ochrony serca. Wiem, jak trudno jest pokonać lęki i wyjść ze strefy komfortu. Jej się nie da nie lubić, niby krucha, a ma w sobie pazur i dobre serce.
Na zakończenie
Pomimo wszystko mam jednak pewien drobny problem z Odlecimy stąd, bo z jednej strony od początku wciągnęłam się w fabułę. Byłam żywo zainteresowana tym, co będzie dalej i czym obarczyła swoich bohaterów Ania. Musiałam się dowiedzieć, jak potoczy się ta znajomość i czym tym razem skłoni mnie do przemyśleń poprzez zawarty w tekście przekaz. Z drugiej zaś strony pierwsza połowa książki, a raczej emocje w nich zawarte były jakby za szkłem. Czułam je, ale nie tak mocno, jakbym chciała. Nie odbierało mi to jednak przyjemności z czytania. Zakończenie zaś było huśtawką – to byłam pełna radości, to czułam jak krwawi mi serce.
Jeśli zatem lubicie książki życiowe i pełne przeróżnych emocji, to polecam Odlecimy stąd. Ta historia nie tylko wywołuje masę emocji, ale również zachęca do refleksji. To słodko gorzka opowieść i strachu, cierpieniu, nadziei oraz miłości.
Irena Bujak