Gdy w październiku miałam okazję sięgnąć po książkę Żar Australii, nie spodziewałam się, że będzie to powieść, która tak mi się spodoba, Antypody, kulinarny wątek i naprawdę ognisty romans, to były elementy naprawdę świetnie konstruujące akcję. Autorka zostawiła nas z naprawdę dramatycznym zakończeniem, otwierając drogę do tomu drugiego, na który niecierpliwie czekałam. Luty to premiera drugiej części, dla której zarwałam nockę i bardzo się cieszyłam, że mam wolny dzień. Książka do przeczytania w jeden dzień, chociaż bałam się, że autorka już wykorzystała wszystkie dobre chwyty i że drugi tom będzie przewidywalny i nudny.
Patrycja ucieka z Australii, aby być dalej od Maxa, którego kocha, ale który ją zawiódł. Dziewczyna uważa, że pochodząc z dwóch różnych światów, nie mają wspólnego mianownika. Sądzi, że uczucie to za mało. Bierze udział w kulinarnym show, zdobywa popularność, jest na najlepszej drodze, by wieść życie pełne sukcesu. Nagła popularność przysparza jej też troski w postaci dziwnego prześladowcy, ale wraca też Max, wykorzystuje pieniądze i wpływy, by zbliżyć się do Patrycji. Adoruje ją, kusi, ale ona jest niewzruszona i nie chce znowu narazić się na złamane serce. Na pewno działo się będzie dużo i nie będziemy narzekać na brak emocji.
Chociaż można było się spodziewać, że drugi tom będzie słabszy, wtórny, w końcu w pierwszym mieliśmy to, co najważniejsze. Niewinna młoda dziewczyna, pierwsza miłość, całkowite zaufanie, motyw Kopciuszka no i zawód. Tymczasem tom drugi, to jest to, co uwielbiam w romansach, dramat rozstania i te emocje, smutek, wahanie i tęsknota, ale opisane z klasą, tak że wszystko gra na emocjach i nie pozostawia nas obojętnych. Teoretycznie wiemy, że bohaterowie muszą się zejść, ale mimo wszystko obserwowanie tych perturbacji i wahań bardzo mnie angażowało.
Znajdziemy tutaj subtelną erotykę, nie mazbyt dużo \”tych momentów\”, ale wielbicielki gatunku będą zadowolone. Moim zdaniem to naprawdę sprawnie napisana powieść, którą dobrze się czyta, na pewno broni się jako kontynuacja i autorka nie traci rozpędu. Do tej pory nie kojarzyłam nazwiska autorki, a teraz będę śledziła, co napisze jeszcze, bo na pewno będę chciała przeczytać. Może, jeżeli miałabym się czegoś koniecznie czepić, to tego, że bohaterowie są bardzo cukierkowi, bohaterka jest wcieleniem ideału i zasadniczo nie ma wad, ale to chyba jest cecha tego gatunku, w tego typu romansach, nie szukamy jakiegoś głębokiego studium charakteru, czy refleksji nad naturą ludzką. Chcemy tylko chwili relaksu, a to tu otrzymujemy.
Katarzyna Mastalerczyk