“Nie potrzebuję twojej zgody. Udało mi się przeżyć wojnę, przyjechać do Stanów, nauczyć się angielskiego, wychować dziecko i zrobić karierę. Więc uda mi się też poślubić fascynującego, kochającego i nieco młodszego mężczyznę.”
Najbardziej w filmie przekonuje rewelacyjna gra aktorska. Vanessa Redgrave, jako najwyższej klasy profesjonalistka, fantastycznie oddaje portret starszej żony, kiedy tylko pojawia się na ekranie, mocno czuje się prawdziwość postaci. Z jednej strony elegancja, dystyngowana postawa, imponujące zawodowe osiągnięcia dziennikarki politycznej, z drugiej Elsa Brecht, zamożna wdowa, poszukująca antidotum na samotność, czepiająca się ostatniej szansy nie tyle na miłość, ile bliskość z drugim człowiekiem. Intuicyjnie zdaje sobie sprawę, z jakim mężczyzną się wiąże, ale też świadomie ignoruje niepokojące symptomy. Seniorka pragnie wyciągnąć życia jeszcze kilka uśmiechów, pomóc partnerowi w karierze, przyjąć funkcję mentorki. Wyraziste spojrzenie w duszę osoby, wiele pokonała i osiągnęła w życiu, nadal odważnie trzyma się steru przeznaczenia.
Ulrich Mott to całkowite jej zaprzeczenie, wyjątkowo kontrastowa i tajemnicza postać. Christoph Waltz doskonale radzi sobie z oddaniem charakteru, spojrzenia na świat, wyznawanych wartości. Natychmiast jest coś, co w bohaterze uwiera, ale dopiero śledząc fabułę, dowiadujemy się, co tak naprawdę nie pasuje. Charyzma ostro kłóci się z manipulacją, egoizm z usłużnością, wewnętrzny wizerunek z zewnętrznym, elitarność ze sławą. Mocne podkreślenia wyjątkowych kameleońskich umiejętności. Wiele przemawia na korzyść postaci, zaangażowanie, entuzjazm, opiekuńczość. Jedynie córka Elsy wysuwa silne zastrzeżenia wobec związku matki. Anette Bening ciekawie urozmaica fabułę obecnością Amandy. Pozostali aktorzy dopełniają opowieść, która, nie jest dokumentem, ale opiera się na faktach. Nagła śmierć Elsy uruchamia intrygujące dochodzenie, kto stoi za tragedią. Reżyseria nie jest najmocniejszą stroną filmu, ale była całkiem poprawna.
Przesłania płynące z filmu tylko potwierdzają moją niechęć wobec świata finansjery i polityki. Środowisk, w których zawsze jest coś za coś, ręka rękę myje, gdzie liczą się sławne nazwiska na promocyjnej liście, a nie faktyczne dokonania i zamierzenia. Działanie w imię dobra staje się przykrywką dla finansowych i wizerunkowych korzyści. Przy jednym z obiadów dla znakomitych gości Ulrich wypowiada słowa stojące w przeciwieństwie do tego, czym jest, a czym powinna być polityka. Odnosi się wrażenie, że to nie służenie społeczeństwu, a służenie własnym celom, wybujałej ambicji, przerostu formy nad treścią, partykularnych celów. W pewnym momencie wystudiowany manieryzm staje się siłą napędową narcyzmu, kłamstwa i wybujałego ego. Sztuczność zastępuje prawdziwość. I nie ma znaczenia, na jakim etapie jest Ulrich, stażysty, kamerdynera, dyplomaty, korespondenta wojennego, uczestnika incydentu, świadka prawdy. Czyż na każdym kroku, w przekazach medialnych, nie spotykamy takich zasad funkcjonowania?
Izabela Pycio