Mówią: Masz-nie ciesz się, nie masz-nie smuć się. Matylda na pozór ma wszystko: wspaniałe mieszkanie, pracę, która daje jej satysfakcję, perspektywy rozwoju i awansu, cudownego faceta z ambicjami. I nagle życie zweryfikuje jej priorytety-Matylda, mimo stosowanej antykoncepcji, nieoczekiwanie zachodzi w ciążę, a wskutek złośliwych intryg przyjaciółki traci pracę, zamiast otrzymać upragniony awans. Do tego nad jej związkiem zawisną ciemne chmury, a na horyzoncie pojawia się boski Patryk, jej pierwsza młodzieńcza miłość. Czy kobieta zrozumie, że to nie pieniądze i wyścig szczurów liczą się w życiu najbardziej? Czy odkryje prawdziwy sens życia? Czy posłucha głosu serca, czy rozsądku i czy będzie to dobry wybór?
Zabawna, ale i pouczająca komedia romantyczna o tym, że tak naprawdę najważniejsza jest miłość, a wszystko inne to jedynie jej substytut. Prawdziwi, życiowi bohaterowie, którzy są jak każdy z nas. Popełniają błędy, są niedoskonali, mają różne perypetie życiowe. Polubiłam główną bohaterkę, Matyldę, mimo że nie było mi po drodze z jej początkowym podejściem do życia. Dla Matyldy najważniejsza była kariera, rozwój osobisty, obce jej były empatia, dostrzeżenie wokół innych ludzi. To postać dynamiczna, która zmienia powoli swoje dotychczasowe nawyki. Jest osobą bardzo sympatyczną i kibicowałam, aby wszystko w jej życiu poukładało się tak, jak trzeba. Do gustu przypadł mi również Patryk. Nie dość, że przystojny, dobrze zbudowany, to jeszcze dla ukochanej kobiety zrobiłby niemalże wszystko, troskliwy, opiekuńczy i pomocny. Nie spodobał mi się za to Paweł, który na wieść o ciąży Matyldy po prostu stchórzył i wyjechał do pracy. Ach, faceci? Jakie to wygodne, uciec od problemu, jakby to miało sprawić, że on sam się rozwiąże. Czy w rezultacie jednak poradzi sobie z nową rolą tatusia i głowy rodziny i zatroszczy się o ukochaną i maleństwo w jej łonie?
W powieści, tak, jak w życiu nie brak też czarnych charakterów. Takim jest Weronika, przyjaciółka Matyldy, przez którą bohaterka traci pracę. Ta kobieta wywołała we mnie uczucia wstrętu i obrzydzenia. Nie mogłam zrozumieć, jak można być tak podłym i zrobić takie świństwo osobie, która jest czyjąś przyjaciółką. Normalnie udusiłabym tę żmiję gołymi rękami. Nie dość, że przez nią Matylda została zwolniona, wskutek jej wyjątkowo perfidnej i wrednej intrygi, to jeszcze? ale o tym, co zrobiła, musicie przekonać się sami.
Przezabawne dialogi są niewątpliwym atutem tej powieści, jak też właśnie bohaterowie, jak np. mama misiowa, jak humorystycznie zwraca się do matki główna bohaterka. Podobały mi się też opisy dylematów przyszłej mamy, opisy, jak dziecko pierwszy raz poruszyło się w brzuchu. To były takie wzruszające momenty. Awaria uczuć ta to ciepła i optymistyczna lektura o poszukiwaniu szczęścia, które często mamy pod nosem, ale czasami najtrudniej dostrzec to, co najbliżej. A przecież czasami wystarczy tylko po nie sięgnąć.
Monika Malewicz