W Polsce kochamy narzekać, wdzięcznym tematem jest: pogoda, polityka, a od pewnego czasu (a może i od zawsze, tyle że ja o tym nie wiem) to także księża. Z księżmi jest trochę jak z politykami, większość ludzi uważa, że mają się za kogoś lepszego, a popełniają nasze grzeszki. Ks. Piotr Pawlukiewicz, znany kaznodzieja bierze za punkt honoru odpowiedzenie na najczęstsze zarzuty. Obrona, zwłaszcza w takiej formie jest zwykle bardzo kontrowersyjną sprawą, bo i po części jest to przyznanie się do winy, a po drugie, ciężko uciec od protekcjonalnego tonu. No nic, byłam ciekawa, czy ta książka zmieni mój sposób postrzegania. Znam kazania księdza Pawlukiewicza od lat, mój stosunek do jego kazań ewoluował, ale gorąco postanowiłam sobie, że nie będzie to miało wpływu na recenzję.
Dowiadujemy się, że już klerykom mówi się o największych zagrożeniach, czyli pieniądzach, alkoholu i kobietach, nic więc dziwnego, że ludzie plotkują o księżach w tym kontekście. Młody ksiądz często wpada w alkoholizm, napiwszy się kieliszek legendarnej nalewki na wizycie duszpasterskiej, gdy gospodarze usilnie go namawiają. Ksiądz ma prawo do nowego samochodu, bo zarabia w szkole, a czasami księża z własnych pieniędzy remontują kościelne budynki, w książce jest taki przykład. Ponieważ księża są na świeczniku, to ludzie mówią o nich i często oskarżają złośliwie i fałszywie. To nie do pomyślenia, w końcu czterdzieści lat temu, dziewczynki biły się niemalże, o to, by mieć zdjęcie z proboszczem, żeby ten je pogłaskał, a teraz ten biedny ksiądz byłby oskarżony o pedofilię. Dobrze, że ten przykład jest na samym końcu, bo może bym nie doczytała tej książki. Dla zasady.
Nie możemy sobie lekceważyć pedofilii, bez względu na wszystko, nie możemy uznać, że wieloletnie krzywdzenie dziecka, to jest to samo co pogłaskanie. To nie są równorzędne zachowania. W ten sposób Pawlukiewicz deprecjonuje pedofilię i niby namawia do karania takich księży, to jednak ta opowieść o proboszczu co głaska dziewczynki, robi z tego taki żarcik. Cała ta książka jest w takim stylu, no może jakiś ksiądz robi coś źle, ale może jest zmęczony, jest samotny, może je go rutyna. Ksiądz Pawlukiewicz manipuluje czytelnikiem, np. stawia tezę, że przez jednego złego lekarza, nie przestajemy się leczyć, moim zdaniem to twierdzenie jest fałszywe, znam ludzi, których nieprzyjemne potraktowanie przez lekarza odrzuciło od przychodni i z zasady nie chodzą. Tak jak znam ludzi, którzy zareagowali, tak po różnych występach księdza.
Książka jest utrzymana w stylu, że większość problemów, jakie wierni mają z księżmi to wina wiernych, bo za słabo się modlą, mają za mało empatii, czy za mało gorliwości. Musicie zatem zrozumieć, że nie jestem zbyt usatysfakcjonowana, a wręcz trochę się zbulwersowałam.
Katarzyna Mastalerczyk