Medycyna naturalna przeżywa obecnie swój rozkwit. Trend ten w dużej mierze wydaje się korzystnym, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę ziołolecznictwo, ograniczenie zażywania środków przeciwbólowych, częstsze spacery po lesie czy przykładanie większej miary do tego, co jemy. Jednak oprócz takich pozytywnych aspektów powrotu do natury, trafić możemy na wątpliwej proweniencji usługi i nowinki medyczne. Jeszcze niedawno słyszeliśmy o cudownych właściwościach lewoskrętnej witaminy C, która okazała się dość łatwa do weryfikacji, wymagającej jedynie nieskomplikowanej wiedzy na temat izomerów kwasu askorbinowego. Inne nowinki, takie jak biorezonans czy strukturyzatory wody już nie są tak intuicyjnie odrzucane, choć-jak sądzę-w wielu zainteresowanych wzbudzają pewne wątpliwości. Tomasz Płowucha, z wykształcenia chemik, postanowił rozprawić się z niektórymi z nich, tak też powstała jego książka W poszukiwaniu struktury wody.
Już na początku swojej książki autor zauważa, że trudno jest przekonać osoby wierzące bezkrytycznie w jakieś terapie czy magiczne produkty, stąd swoją książkę pisze raczej, by uczulić czytelnika na pseudo wiedzę proponowaną przez biznesmenów różnej maści. Wydaje mi się jednak, że publikacje tego typu mogą wzbudzić nawet w wyznawcach pewne wątpliwości, dzięki którym zaczną oni szukać wiedzy poza bańką stworzoną przez ich guru.
Problemem może być jednak sposób, w jaki autor prowadzi czytelnika przez niektóre zagadnienia związane z chemią. W większości są one raczej przystępne, acz opowiedziane w dość nużący sposób. Jakkolwiek autor stara się pisać zrozumiale, tak jednak zapędza się czasem w rejony coraz głębszej analizy związków chemicznych i tutaj łatwo laikowi się zniechęcić. Przekazywane treści są istotne, gdy autor próbuje wskazać na nieścisłości w bełkocie pseudonaukowym odnajdywanym tu i ówdzie w tekstach promotorów wody strukturyzowanej, niemniej mogłyby być opisane w sposób bardziej pobudzający wyobraźnię laika-wszak dla laików książka jest pisana.
Zakres poruszanych tematów jest w książce dość bogaty, inspirowany tekstami traktującymi o niezwykłych właściwościach wody strukturyzowanej. Tomasz Płowucha analizuje zagadnienie tzw. pamięci wody, budowę i działanie strukturyzatorów wody, przedstawia statystyki dotyczące jakości i długości życia Jakutów oraz ich związków z wodą, porusza temat zakwaszenia organizmu i wiele innych, na które można się natknąć, poszukując informacji o wodzie strukturyzowanej. Autor przytacza fragmenty tekstów, wskazuje i objaśnia błędy i manipulacje w nich zawarte. To robi z pasją i, zdaje się, dość rzetelnie.
To, co można zarzucić autorowi, to choćby przytaczanie jako argument za uznaniem badań za wiarygodne, autorytetu prestiżowych pism naukowych. Tutaj raczej przemawiać powinna metodyka badań, a nie pismo, które zgodziło się je opublikować-choć na zasadzie prawdopodobieństwa można przyjąć taki argument, jeśli nie jest jedynym. Na szczęście w książce podobne argumenty stanowią jedynie pewnego rodzaju wsparcie dla przekonujących analiz.
Książka bywa miejscami niezwykle intrygująca. Autor przedstawia techniki manipulacji stosowane przez pseudomedyczne autorytety, pokazuje ogrom dziwacznych teorii preparowanych dla zysku. Nie jest to jednak publikacja napisana językiem zajmującym, czuć pióro początkującego popularyzatora wiedzy. Jest natomiast zrozumiałym, opartym o naukową wiedzę wywodem-bardzo potrzebnym i miejscami nawet ciekawym. Autor co prawda nie wyczerpał tutaj tematu, niemniej zwrócił uwagę na niepokojące zjawiska, czym może wielu skłonić do poszukiwania rzetelnej wiedzy i większego sceptycyzmu wobec rewelacji serwowanych nam przez pseudonaukowe autorytety. Myślę, że jest to pozycja warta uwagi.
Iwona Ladzińska