Świat, który się nie zmienia, to świat pozbawiony nadziei.*
Czasami w jednej chwili zwyczajne życie może zmienić się nieodwracalnie. Okazuje się, że na świecie istnieje magia, a ty wraz z kilkoma innymi dziewczynami dostajesz moce, by uchronić świat przed złem. Tylko jak podołać temu zadaniu, gdy tak trudno się dogadać między sobą, a nastoletnie sprawy nie znikają?
Zarys fabuły
Will, Taranee, Irma, Cornelia i Hay Lin są zwykłymi nastolatkami, które nawet za dobrze się nie znają. Dwie pierwsze dziewczyny są tak naprawdę nowe w szkole, jak i mieście. Jedyne, co je początkowo łączy to właśnie miejsce nauki. Wszystko zmienia się w momencie otrzymania super mocy oraz otwarcia bram do innych wymiarów. W jednej chwili przekonują się, że na świecie jest magia oraz potwory, przed którymi trzeba chronić ludzi. Chociaż zostają Strażniczkami Serca Kondrakaru, to nadal zmagają się z problemami w domu, rozterkami sercowymi czy własnymi nieporozumieniami. Przed nimi długa droga, by się dogadać, ale złe moce nie zamierzają czekać.
Są historie z dzieciństwa, które wzbudzają we mnie ogromny sentyment. Czarodziejki to dla mnie wspomnienie tego okresu. To czas zabaw i własnych walk z przeciwnikami na podwórku. Kiedy tylko dowiedziałam się o wydaniu tego komiksu w takiej formie, skakałam z radości i nie mogłam się doczekać, aż chwycę pierwszy zeszyt w swoje ręce.
Moje wrażenia
Czarodziejki moim zdaniem są historią ponadczasową. Przez to, że bohaterkami są nastolatki, które mają swoje problemy w szkole, z rodzicami, mają rozterki sercowe, mniejsze lub większe dramaty nastoletnim czytelnikom łatwo się z nimi zżyć. Pamiętam, że to mnie właśnie ciągnęło do Czarodziejek. Byłam zachwycona tym, jak pomimo trudności, sprzeczek i prób dogadania się Strażniczki zawsze stawały do walki i nawet gdy były posprzeczane, w tych momentach stały za sobą murem. Nie mogę nie wspomnieć o tych wszystkich przygodach, o tym, że tutaj nieustannie coś się dzieje. No i oczywiście o emocjach – czuć je dosłownie na każdej stronie, a ilustracje tylko sprawiają, że są one intensywniejsze.
O bohaterach słów kilka
Tak naprawdę, by móc napisać, chociaż w skrócie o każdej z Czarodziejek, musiałabym chyba napisać osobny tekst. Każda z nich jest zupełnie inna. Nie tylko z wyglądu czy zainteresowań. Różnią je charaktery, spojrzenie na świat, emocje i pasje. Wszystko to sprawia, że czasami ciężko im się dogadać, ale jednocześnie powoli powstaje między nimi nić sympatii. Coraz trwalsza i pewniejsza. Za te niepewności, potknięcia i realne problemy brawa dla autorki postaci.
Na zakończenie
Muszę to napisać. Jestem zachwycona tym wydaniem. Twarda oprawa, format i aż 6 historii w jednym zeszycie. No nie mogło być lepiej. Dodatkowym smaczkiem jest wstęp o tym, jak powstało polskie tłumaczenie W. I. T. C. H. i etap zastanawiania się, czy Czarodziejki są potrzebne światu. Jak się okazuje, były potrzebne wtedy i jestem pewna, że są równie mocno potrzebne teraz. Nie tylko ze względów sentymentalnych dla dorosłych czytelników, którzy rozumieją radość posiadania komórki z wibracjami, ale i dla obecnych nastolatków. Wszak dobrze wiedzieć, że każdy może zmagać się z tym, co czytelnik. Osobiście jestem zachwycona, a za parę lat z radością podsunę zeszyty Starszej, by i ona mogła poznać losy Strażniczek i podziwiać kreskę ilustratorów.
Polecam Czarodziejki jako powrót do swojego dzieciństwa i dla młodych czytelników w waszym otoczeniu. To na tyle uniwersalna historia, że niezależnie od upływającego czasu, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Z ogromną radością stawiam ten zeszyt na półce i czekam na kolejny.
Czasami słowa nie wystarczają, żeby wyrazić uczucia?*
Irena Bujak