Zdarzają się takie książki, które trudno jest jednoznacznie określić. Przy pierwszym kontakcie wydaje się, że fabuła będzie wtórna, a wszystko, co autor ma do zaoferowania, już wiemy i znamy, ale finalnie okazuje się, że mieliśmy rację jedynie połowicznie i jesteśmy zaskoczeni rozwojem akcji. W przypadku książki “Blef” mam nawet wrażenie, że autor trochę się zagalopował i zamiast kropki, postawił na końcu przecinek, odwracając sens zakończenia albo inaczej, pogłębiając je i szokując czytelników podwójnie. Nie jestem przekonana, czy to podwójne zakończenie wyszło tej książce na dobre, jednak mimo wszystko lektura przynosi satysfakcję i przede wszystkim wciąga, choć na pewno znajdą się też tacy, których oczekiwań nie spełni.
Pewnego dnia sześcioletnia Jenny znika bez śladu w drodze do domu sąsiadów. Zrozpaczeni rodzice robią wszystko by ją odnaleźć. Mieszkańcy miasteczka, sąsiedzi i nieznajomi angażują się w poszukiwania, a całe zdarzenie wstrząsa lokalną społecznością. Przez dwanaście lat sprawa pozostaje nierozwiązana? do dnia, kiedy Jenny ponownie zjawia się w miasteczku.
Myślę, że tyle opisu wystarczy, by rozbudzić czytelniczy apetyt. Kryminalna zagadka zawarta w tej powieści, miłośnikom tematyki prawdziwych zbrodni, może poniekąd przywodzić na myśl słynną sprawę JonBenet Ramsey czy zaginięcie Madeleine McCann, jednak fantazja autora “Blefu” naprawdę robi wrażenie i wydaje mi się, że wszelkie domysły, jakie czytelnika mogą najść podczas lektury i tak okażą się niewystarczające i nie pokryją się całkowicie z tym, co zastanie on w fabule. Poniekąd zastosowano tu pewne utarte schematy, więc prawie 70% treści może wydawać się odbiorcom, jako coś wtórnego, a jednak niewątpliwie można czerpać radość ze stopniowego odkrywania tajemnicy odnalezionego po latach dziecka oraz jego oprawców, a także rodziny?
“Blef” jest na szczęście książką napisaną dobrze. Spokojne budowanie napięcia i powolne kreowanie postaci pozwala na łagodne obcowanie z lekturą i nie wzbudza w czytelniku skrajnych emocji, można więc napisać, że to dość łagodna i przyjemna lektura, mimo podjętej w niej tematyki. Wydaje mi się, że autorowi zależało też na tym, by nie był to jedyne kryminał, a także powieść psychologiczna, jednak nie jestem przekonana czy to się udało – w moim odczuciu nie do końca, choć ewidentnie autor starał się ukazać szerokie spektrum różnych problemów i zaburzeń u dzieci/nastolatków oraz głębię ludzkiej psychiki. Brakuje mi jednak większej różnorodności wśród bohaterów. Główna postać, czyli Jenny, jest dość interesująca, ale jednak brakuje jej wielowymiarowości, reszta postaci również zbytnio się nie wyróżnia, tak więc bohaterowie nie są najmocniejszą kartą “Blefu”. Jak więc możecie już dostrzec, powieść ta jest pełna sprzeczności i wywołuje mieszane odczucia, choć trudno jest zarzucić jej jakieś konkretne, jednoznaczne wady. Łatwo natomiast poddać się powolnemu nurtowi akcji, który prowadzi czytelnika bezpiecznie, aż do fajerwerków w finale – bo tych jest tam aż nadto.
“Blef” autorstwa S.K. Barnetta to dobra, poprawna i zajmująca lektura, która jednak dość szybko ulatuje z pamięci czytelnika. Jednak sprawdzi się doskonale na niezobowiązujący czas, kiedy potrzebujemy przewietrzyć głowę, odciąć się nieco od rzeczywistości, a jednak nie zależy nam na tym, by przepaść w czytanej historii bez reszty. Jest to jedna z takich książek, które można zakwalifikować do grupy “odkładalnych”, czyli takich, które bez żalu przerwiemy w połowie, by po jakimś czasie sięgnąć po nie ponownie, nie mając problemu z odnalezieniem się w fabularnym momencie. Można ją nazwać solidną. Warto po nią sięgnąć. Czas spędzony z nią nie będzie stracony, ale też nie będzie to dla czytelników lektura niezapomniana.
Żaneta Fuzja Krawczugo