Nie mam czasu na jałowe dyskusje! Zrobicie to jeszcze tej nocy.*
Do szczęścia nie trzeba zbyt dużo. Wystarczy poczucie bezpieczeństwa i bliscy, z którymi chcemy spędzić resztę życia. Tylko co zrobić, gdy ktoś zagraża temu, co nam najdroższe?
Zarys fabuły
Pongo zadbał nie tylko o swoje szczęście, ale i swojego właściciela. Doprowadził do tego, że on związał się z Cziką, a jego pan z jej panią. Teraz tworzą szczęśliwą rodzinę i cieszą się z przyjścia na świat aż 15 szczeniąt. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Cruella De Mon. Zrobi wszystko, by szczeniaki były jej własnością. Posuwa się nawet do tego, że porywa je i wiele innych i chowa w jednym ze swoich zamków. Do czego jej tyle szczeniąt?
Od zawsze kochałam psy, więc nic dziwnego, że akurat 101 dalmatyńczyków jest jedną z moich ulubionych Disneyowskich bajek. Byłam ciekawa jak odbiorę komiksową adaptację tej historii. Czy warto poświęcić jej czas?
Moje wrażenia
Komiks ten jest oparty na motywach książki z 1956 The Hundred and One Dodie Smith, a sama historię znają chyba wszyscy. Zwłaszcza że wyprodukowano wiele różnych produkcji tej opowieści oraz jej kontynuacji, i jak można się domyślić, były wielkimi hitami. Muszę też przyznać, że komiksowa adaptacja ma spore szanse dołączyć do tego grona. Bo komiks ten jest naprawdę dobry. O ile w Królu Lwie zauważałam brak kilku kluczowych scen, o tyle teraz nie mam z tym problemu. Treść jest dostosowana do wieku odbiorcy, proste zdania, bez zbędnej brutalności. Wiernie oddaje fabułę i dostarcza wielu emocji. Podobało mi się to dostosowanie do wieku dziecka oraz współczesnych czasów, a jednak zachowanie klasycznej wersji.
Słów kilka o szacie graficznej
Usztywniona okładka wytrzyma wielokrotne czytanie, a kredowy papier sprawia, że czytanie jest przyjemniejsze. Najważniejsze są jednak tutaj ilustracje i José Ramón Bernardó z pewnością sprostał zadaniu. Patrząc na jego pracę mam wrażenie, jakbym oglądała klatki z bajki. Postacie, wydarzenia oraz otoczenie – wszystko jest takie podobne. I uważam to za ogromny plus.
Na zakończenie
101 dalmatyńczyków w tej wersji to nie tylko sama opowieść, ale też przedstawienie na początku wszystkich bohaterów oraz na samym końcu trochę wspomnień w postaci ilustracji, których nie było użytych w historii. To fajny dodatek, który pozwoli poznać postacie i odrobinę przedłużyć przyjemność przebywania w tak fajnym towarzystwie. Co do samej historii, chociaż znam ją na pamięć, to z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia i wraz z bohaterami wszystko przeżywałyśmy razem ze Starszą. To historia, która nieważne ile razy czy czytana, czy oglądana, będzie wzbudzać emocje.
101 dalmatyńczyków w wersji komiksowej zdały u mnie test. Zeszyt jest fajnie zrealizowany i przypada do gustu dzieciom. Potworki z zainteresowaniem słuchali i przyglądali się ilustracjom. Warto mieć go na półce razem z Królem Lwem i kolejnymi, które mają się jeszcze ukazać.
Irena Bujak