Tak się złożyło, że o najliczniejszej części społeczeństwa pisało się najmniej. Mamy mnóstwo opracowań o przywilejach szlacheckich, o sytuacji duchowieństwa, a ci, którzy na nich wszystkich pracowali, są wspominani tak mimochodem, jakby pisało się o stole, na który odstawia się filiżankę. Wiele sobie obiecywałam po lekturze tej książki, bo chociaż to obecnie mało popularne i każdy ma swoich przodków z arystokracji, oficerów i ogólnie to same elity, to ja pochodzę, na poziomie dziadków w trzech czwartych z chłopstwa, z galicyjskiej biedy i uwierzcie mi, nie jest to czarny humor. Jak przeczytacie tę książkę, zobaczycie skalę, nędznego losu chłopu, a prawdą jest, że bogatemu i byk się ocieli, a biednemu wiatr zawsze w oczy to do współczesnych czasów, te masy miały najgorzej.
Książkę otwiera relacja polskiego arystokraty, który obserwuje życie niewolników, dla niego nie są to ludzie, a opisuje ich tak, jakby opisywał bydło, bezrozumne, uległe prymitywnym popędom. Na szczęście niewolnicy mieli pana, który mógł sprawować nad nimi władzę rozporządzać podług własnej woli. Takiego pana będą posiadać też polscy chłopi, którzy zasadniczo mieli gorzej niż niewolnicy. A skąd się wzięło takie rozróżnienie, podział na warstwy, ano z Biblii, otóż, gdy sięgniemy do opowieści o tym, jak Noe się upił i jego syn Cham (nasza rodzima obelga, charakterystyczna dla naszego regionu, nie jest przypadkowa), naigrywał się z ojca, za karę po wsze czasy ów Cham i jego potomkowie mieli ciężko pracować i być poddanymi potomków braci Chama. Nikt się oczywiście nie przejmował, że kilka fragmentów wcześniej w Biblii jest opis tego, że wszyscy mają w pocie czoła pracować, co jest karą za grzech pierworodny, ale to oczywiście detal, który pominięto, bo dobrze było przez wieki uzasadniać wyzysk religią. Adam Leszczyński bardzo drobiazgowo podchodzi do tematu i tworzy prawdziwe opus magnum, które zgłębia stosunki społeczne od czasów piastowskich do współczesnych. Pokazuje nie tylko sytuację w Polsce, ale aby przybliżyć nam kontekst, wspomina o rozwiązaniach w innych krajach. Oczywiście nie zawsze było w Polsce najgorzej, ale rabacja galicyjska nie wzięła się znikąd.
O ile fragmenty dotyczące starszych wieków są takie czysto abstrakcyjne, bo to inny wiek, inna mentalność, wydaje się wszystko takie odległe, o tyle ten rozdział poświęcony wiekowi XX daje chyba najlepsze rozeznanie o biedzie panującej wśród najniższej warstwy społecznej. Pokazuje, jak władza lekceważyła los chłopstwa, bacząc na swoje partykularne interesy. Odzyskanie niepodległości nie przyniosło wielkiej odmiany, ziemia w Polsce w większości była w rękach magnatów, zwykłym ludziom brakowało chleba, nafty, wszystkiego. Próby strajków były tłumione bezlitośnie. Czy gdyby było inaczej, Polacy mniej chętnie przyjęliby komunistów z ich antypańskimi postulatami? Kto wie. Książka bardzo obszerna, solidna. Bardzo polecam!
Katarzyna Mastalerczyk